Zrobiłam wczoraj porządki w moich zakładkach na roboczym komputerze. "KahvaThea", "Fundusze unijne", "Gastronomia", "Przepisy". Zaczynam zapominać o tym, co niby wciąż jest aktualne w moim życiu zawodowym, a żyję już przyszłością. Czytam namiętnie wszystkie blogi, artykuły i książki, które dostarczają mi nowych inspiracji. Godzinami zadręczam otoczenie opowieściami o historii bakterii w wołowinie i deprecjacji jajek. W kuchni eksperymentuję nawet z potencjalnie zabójczymi mieszankami (miód + mandarynki = szok anafilaktyczny), w tak zwanym międzyczasie chodzę do pracy, która już teraz wydaje mi się odległa i taka "niemoja".
Ona wita nową kategorię wpisów - "remont". Ja witam kategorię: "moje marzenie się spełnia, więc wszyscy mają o tym wiedzieć". Może kiedyś będę na tyle zmęczona, że nie zdzierżę kolejnej książki o jedzeniu, ale wierzę, że to mnie jednak nie dopadnie.
Dziś natknęłam się na artykuł Marty Gessler w "Wysokich obcasach" z 3 sierpnia 2008 roku. Pozwolę sobie zacytować fragment:
"Dobra restauracja to ta, gdzie czuć serce właściciela. Jest coś wyjątkowego w tym kulinarnym teatrze. Restauracja to codzienny spektakl. Scena, światło, rekwizyty, aktorzy i oklaski. Nie ma prób. Musisz grać. Ludzie czekają. W nocy, kiedy opustoszeje scena, zbierasz obrusy. Gasisz świece. Siadasz na tarasie i czujesz zapach powietrza. Nieważne, jaki to był sorbet. Musisz to kochać, szefie."
Wieczorem zgasić świece, usiąść w kawiarnianym ogródku. Już to kocham.
"Musisz to kochać, szefie"
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 3 kwietnia 2009
2 komentarze:
W jaki sposób deprecjuje się jajka? Na mnie wszyscy zawsze krzyczą, że za dużo jajek jem... I że ani się obejrzę, a cholesterol mnie zabije. Chrzanię to. Jajka są pyszne.
No właśnie cholesterol, co jest czystą bzdurą, bo badania były prowadzone na królikach i z pupy wzięte. Jak w końcu stwierdzili, że jajka wcale nie zawierają cholesterolu (tego złego), to przyczepili się do Salmonelli. Ja też to chrzanię. Jajka to podstawa pieczenia.
Prześlij komentarz