Wiatr zmian

Po Jego koncercie czekamy na przystanku na tramwaj. Dobiega do nas Ona... nieco zmachana.
- Wiecie, jest coś cudownie anarchistycznego w przechodzeniu w nocy przez środek skrzyżowania - oznajmia nam, dotarłszy.
- Powinnaś jeszcze zaśpiewać jakiś wojenny protest-song - uśmiechnął się Luby, wspominając chyba część koncertowego repertuaru.
- Na przykład tę... no... - próbuje sobie przypomnieć Ona.
- "Marsyliankę"! - rzucił Luby.
- "Bogurodzicę"? - zasugerował Klucha.
- Nie. "Wind of changes" - przypomniała sobie wreszcie Ona.

Wszystko znów po staremu

Wczoraj Paweł Korzeniowski został wicemistrzem świata w stylu motylkowym na 200 m. Po dziwacznej Olimpiadzie, gdzie wygrywali nikomu nieznani Chińczycy, wreszcie wszystko wróciło do normy. Wygrał oczywiście Michael Phelps, który (uwaga, sensacja Mistrzostw!) płynął w samych spodenkach. Komentarz radiowca: "Korzeniowski pierwszy za Phelpsem. To tak, jakby był pierwszym z ludzi!".
A Phelps podobno dostawał w czasie Olimpiady sms-y od znajomych: "Stary, ty już tyle nie wygrywaj, bo nie chcę oglądać w telewizji twojej paskudnej mordy." Nie ma to jak przyjaciele.

Kahvathea.pl

Powolutku przenoszę się z moimi wpisami kawiarniano-kuchennymi (nie wszystkimi, niektóre nadają się do poruszania tylko w małym gronie) na blog firmowy: kahvathea.pl
Zapraszam gorąco. Strona w trakcie powstawania, dlatego proszę o wyrozumiałość i cierpliwość.
Dziękuję zwłaszcza Konradowi za Jego pracę społeczną, spokojne reakcje na moje chwilowe histerie i dokonywanie ekwilibrystyki w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Wreszcie rusza.

KahvaThea

Drapak

- Chyba kupię kotom ten... no... drapak. Na rocznicę ślubu* - oznajmiłam Lubemu.
- Kupisz kotom drapak? Na rocznicę ślubu? - powtórzył, jakby nie dowierzał.
- Mhm. Przecież jakaś okazja musi być, a ta jest najbliższa.
- O, ludzie...

* Żeby nie było wątpliwości - chodzi o rocznicę naszego ślubu.

Kwestia różnicy

- Jest jedna rzecz, którą różni się "RMF Classic" od "RMF Rumor" - stwierdza odkrywczo Luby - "RMF Classic" jest stacją prowadzoną, a nie tylko... puszczanie muzyki z płyt.
- Kochanie... sądzę, że mimo wszystko "Classic" od "Rumor" różni się czymś jeszcze.
- Nieprawda! - sapnął Luby, tłumiąc wszelkie możliwości sprzeciwu.

McMuffin na bis

- Oho! Co tak śmierdzi? - pyta Luby w odcieniu tzw. panikarskim, kiedy z pieca rozgrzewanego na cebulowe bułeczki zaczął się wydobywać cuchnący dym.
Naoczne sprawdzenie ukazało nam ogrom zniszczeń - tłuszcz z szaszłyków wieprzowych dnia poprzedniego zalał brytfannę i dno pieca.
- W sumie dobrze, że nie miałaś tam robić nic słodkiego - stwierdza Luby przy szorowaniu - Na przykład ciastka wieprzowe. Albo muffinki.
- No to już wiem, skąd się wziął McMuffin Wieprzowy De Luxe. Pewnie nie chciało się im myć pieca po hamburgerach.
- Albo wzięli sobie do serca stwierdzenie, że muffinki można robić ze wszystkim.

Bez komentarza

Nasz informatyk nadciąga z "naprawioną" klawiaturą R.
- Już? Działa? - pyta R.
- Tak, ale będziesz musiała zejść.

Blogi Nigry

Trafiłam dziś przypadkiem (dzięki artykułowi o tym, jak to manipulują nami Koty) na foto-blog Nigry. I zachwyciłam się.
Przepiękne zdjęcia Kociaków(zawsze zazdrościłam, bo sama z aparatem nie jestem za pan brat), wzruszające, zabawne. Pociągnęłam nosem za Sówką, rozbroiły mnie Tosia i Stanisław (jak bliźniaki Werbeńci i Piołuna).
A fotki pyszności - sam miód, już mam parę inspiracji na obiady.

A tu linki:
Koty
Kuchnia

Głos nadziei w sprawie podatku

Przypomniała mi się ożywiona dyskusja (a właściwie ożywiony monolog)połączona z machaniem rękami i głośnym wyrażaniem swego zdziwienia tudzież oburzenia, jaką przeprowadziłam z moim dawnym kolegą z lat jeszcze licealnych. Utrzymana była w nurcie popularnego u mnie ostatnio bezsilnego marudzenia na polskie absurdy prawno-finansowe.
- Bo powiedz mi, dlaczego we wszystkich raportach, we wszystkich krajach, gdzie jest podatek liniowy, nagle tego podatku zaczęło spływać więcej? Dlaczego wciąż się mówi - bardziej i mnie oficjalnie czy naukowo, że obniżenie podatku korzystnie wpływa na publiczne finanse? Bogaci wychodzą wreszcie z szarej strefy i tak dalej...
Prawnik cywilny potaknął bez słowa.
- Zatem skoro tak jest w innych krajach i zostało to udowodnione, i ciągle się o tym mówi, to dlaczego w Polsce nasze władze, jak osły, nie dość, że nie wprowadzą podatku liniowego dla wszystkich, to jeszcze zastanawiają się nad podniesieniem podatku w rok po jego obniżeniu!
- Ponieważ wpływ do budżetu nie byłby odczuwalny JUŻ. A to jest dla nich nie do przyjęcia - wyjaśnił mi Ziomek.

Przypomniała mi się ta rozmowa, gdy trafiłam dziś na TEN artykuł w Onet.Biznes. Może RPO coś wywalczy dla nas, biednych ludków? Mam nadzieję. Inaczej pozostanie mi ekwilibrystyka z podatkiem liniowym w obecnej formie.

Dwujajowi

- Mnie tu nie ma! - woła od progu Dyrektor Żaba.
- Ok - mruknęłam bez entuzjazmu znad biografii Michaela Buble'a.
- Sobowtór. Rozumiemy - uśmiechnęła się K.
- Sobowtór? Czy ktoś drugi na świecie może wyglądać tak jak ja?
- Przecież ma pan brata bliźniaka. Nie jesteście jednojajowi?
- Nie, obaj kompletni - fuknął Dyrektor i odwrócił się na pięcie.

Mruczak. Ważna data

A tak w ogóle środa, 8 lipca 2009 r. to dzień, w którym Piołun, co prawda nieśmiało, ale sam przyszedł do głaskania, miziakował i ocierał się o ręce. Wreszcie wiem, jakie ma futerko (mięciutkie i jedwabiste) i jak głośno mruczy.
Dzięki, Maluchu!

Morderstwo z premedytacją

Późnym wieczorem słyszę kotłujące się Koty. Warczą, miauczą... skrzeczą. Ciężkie łupnięcia o pudła przeplatają się z hałasem spowodowanym uderzaniem słodkich ciałek o przeszklone drzwi.
- Zaraz szyba pęknie - informuję Lubego, nie podnosząc się bynajmniej z łóżka (co by to miało dać?) - Obciążę Ich za to.
- Czym obciążysz?
- Kosztami oczywiście - mruknęłam, mając na myśli Ich.
- Obciążyć to Ty ich możesz kamieniem i utopić w rzece.
- Kochanie... ale ja nie miałam na myśli Kotów.

Do zerknięcia

Wbrew temu, na co kiedyś marudziłam, są jednak obszary rzeczywistości, gdzie Zieloni i SlowFood spotykają się i walczą w tej samej sprawie.
Dziś trafiłam na dwie petycje:
1. Ze strony Slow Food - petycja w sprawie znakowania żywności modyfikowanej genetycznie i żywności z grupy tzw. "Naturalnych Genów" - Naturalne Geny
2. Ze strony AFN - petycja w sprawie zakazu zbyt długiego transportu zwierząt przeznaczonych do uboju (w wolnej chwili zamieszczę kilka uwag i informacji dotyczących tego transportu) - 8hours
Ku rozwadze i/lub informacji.

Pochwała radości

Jeszcze raz dziś czytałam sobie Manifest Slow Food i ich (naszą)filozofię. I trafiłam na coś bezczelnie cudownego:

"Nic więcej przyjemności nie sprawia niż fantazjowanie o lepszym świecie, kreślenie jego zwyczajów i cieszenie się z poczucia wspólnoty, zarówno picia jak i zabawy, odpoczynku i czytania. By to się jednak stało możliwe, niezbędny jest pewien stopień bezstronności, obiektywności, chwila spokojnego, lepszego wykorzystania bezczynności... nawet w łóżku, w którym śni się przed wyjściem do ludzi."

Amenej.

Żal za prezydentem

Podobno milion ludzi przyjedzie gdzieśtam, żeby oglądać, jak Michael będzie zakopywany. I płakać oczywiście. My, biedni Polacy, możemy sobie tylko oglądać transmisję z zakopywania w Światłoniosącej(Lucyfer? - głupie skojarzenie, ale w końcu mówią, że tv to narzędzie szatana)TV. Czy my, biedni Polacy, będziemy płakać przed ekranami?
- A co to...? - oburza się starszy pan - To papież albo prezydent, żeby po nim płakać?
Z tym drugim bym polemizowała.

Happy birthday, Sweet Sixteen!

Lekko ubzdryngolona uwaliłam się na kanapie, obserwując Ich poczynania.
- Ile już domków wybudowałaś dziś, Kochanie? - mruczy On czule.
- Oj... - zastanawia się Ona stosunkowo długo.
- Hehe. Sims Developer - zarechotałam z kanapy.
- No widzisz? Jakbyś miała nie osiemnaście lat, a cztery, to bym mówił wszystkim znajomym: "Patrzcie, moje dziecko będzie deweloperem" - uśmiecha się On.
- Ale, Kochanie, ja nie mam osiemnastu lat - Ona spojrzała ciężko - Ani tym bardziej czterech!
On rzucił w tym momencie jeszcze kilka uwag niegodnych powtórzenia i wycofał się do kuchni.

A Luby ciągle uważa mnie za "sweet sixteen".

Jacko w lodówce

Jak to miała Ona w swoim "gadulcowym" ("tlenowym") opisie: "Otwieram lodówkę, a tam Michael Jackson".
Wszystkim nam już bokiem wychodzi cała ta histeria związana ze śmiercią, jak by nie patrzeć, dziwaka i wariata.
Dziś, wędrując, czy też przebijając się przez tłum na ul. Szerokiej (Festiwal Kultury Żydowskiej zobowiązuje do zagęszczania atmosfery), usłyszeliśmy konferansjera:
- Wspominamy też tych, którzy od nas odeszli. Niedawno pożegnaliśmy naszego drogiego przyjaciela...
- Michaela Jacksona! - wpadł mu w słowo On.