Ben Homoś

Lubego bolą plecki, bo sobie nadszarpnął w czasie dźwigania paczek po schodach.
- Kochanie posmarujesz mnie Benem?
- Hmm...
- Benem Homosiem?*
- Benem Homosiem?! Widzę, że ci się spodobało - parsknęłam.
- Aha, tak powinien się nazywać ich duchowy przywódca.

Dla niezorientowanych - polecam TEN filmik.

*Ben Homoś - maść "Ben Gay".

Darmozjadka

Zacytuję opis Lubego z GG: "W salonie komis, w komisie lada. Chello zastąpi mi neostrada." I git.
Próbowaliśmy dziś ogarnąć syf, jak w mieszkaniu poczyniła przeprowadzka z kawiarni. Udało się doprowadzić do ładu serwerownię i, dopóki nie wychodzę z niej po żarcie, czuję duży komfort.
- Werbeeena! - warczę z mopem w dłoni - Pomóż mi, do diaska!
Werbena uwaliła się w pozie - mam otyłość i umieram.
- Werbena! Kochanie, nie wierzę, utrzymujemy darmozjada.
- Gratuluję, po dwóch latach się zorientowałaś.

Kodowanie

- Pytałam Agnieszkę, czy nie chciałaby być w naszej mafii. Śmiała się z mafii Radzikowskich. Stwierdziła, że brakuje nam tylko dzieci.
- Za to mamy koty.
- Kody?
- Tak, kody. Kody na dzieci.

Swego kubku

- Masz farfocla na powiece - zauważam, spieniając mleko - Aaa! (mleko mi prawie wykipiało z dzbanuszka).
- Zauważasz farfocla w oku bliźniego swego, a mleka w swego nie zauważasz - stwierdza Luby niemalże biblijnie.
- Swego czego?
- Swego kubku!

Prośba o pomoc

Nadeszła wiosna, a wiosna (podobnie jak jesień zresztą) dla AFN i kociaków jest szczególnie ciężka. Kilka miotów maleństw jest u Pani Agnieszki, ale jedno mieszkanie nie jest w stanie przyjąć i wykarmić takiej armii głodnych maleństw, które dodatkowo potrzebują szczepień, odrobaczeń i sporej pomocy weterynaryjnej.
Dlatego proszę o pomoc via ten blog, a w najbliższej przyszłości może ktoś się pokusi o adopcję takiego pieszczocha?

Zasłyszane

- Jezu, tak leje, nie mam już w czym chodzić, buty do cna przemoczone, rajstopy mokre, cały Kraków chodzi w gumiaczkach, też bym sobie kupiła.
- To sobie kup.
- Ale kosztują 35 złotych!
- Boże, jakby kosztowały tyle, to ja w pierwszej kolejności bym sobie kupiła. Kup, kup.
- Ale nie mam kasy.....może spróbuję się puścić.
- Eee, ty? Kto by tam ciebie chciał, stara ruro?
- No, ale za 35 zł może by ktoś chciał.
R. woła informatyka z drugiego pokoju:
- Chodź tu szybko!
Informatyk przybiega.
- Masz 35 złotych?
- Nie.
- Ech , człowieku, do niczego się już nie nadajesz. Taka okazja...
Informatyk zdezorientowany, nie wiedząc, o czym mowa, wychodzi.

Ciężar gatunkowy

Siedząc na kolanach Lubego, uskuteczniam grę w "billard". Próbuję wycelować kulką, a Luby w tym czasie potrząsa nogami i oczywiście moja bila ląduje nie tam, gdzie chciałam.
- Ej! A co to za utrudnienia?
Luby rechocze.
- To jest wersja supertrudna. Dla prawdziwych hadrkorów.
- Ale ja nie jestem hardkorem. To Sebastian* wbił 18 tysięcy punktów. Niech on ci siedzi na kolanach - posapuję z irytacją.
- Ja go bardzo lubię, ale... nie chcę, żeby mi Sebastian siedział na kolanach!

* Sebastian to podobno brat bliźniak Lubego. Ja tam w ogóle nie widzę podobieństwa.

Wojna nerwów

Skrzyżowanie al. Słowackiego i ul. Prądnickiej, Nowy Kleparz. Skrzyżowanie wyjątkowo ciasne i zatłoczone.
- No przesuńże się, Deutschland! - mamrocze Luby w kierunku samochodu z niemieckimi rejestracjami, który postanowił stanąć okrakiem na skrzyżowaniu.
- Kotek, on pewnie nie wie, jak się tu jeździ.
- Ale podjechał by kawałek, Munchen zakichany.
Po chwili światła zmieniają się (a my, jak ciule, za przeproszeniem, na przejściu dla pieszych), a Deutchland ani myśli się ruszyć.
- Te, Reich, szybciej! - irytuje się Luby - Ja się nie dziwię, że oni tę wojnę przegrali!

Dialog

Moja rozmowa z Piołunem. Miejsce akcji - kuchnia. Czas - obiad. Na talerzu gołąbki, ja na krześle, Piołun za mną.
- Hmmm... czego pan sobie życzy? - pytam grzecznie.
- Wyskakuj z mięsa, kleksie!
Po chwili Piołun wpycha głowę pod moje ramię.
- Jakoś mogę pomóc? - tym razem moja naiwność zwyciężyła.
- Oddawaj mięso.
- Ale to gołąbki, ty nie jadasz gołąbków.
- Zostaw kapustę, dawaj mięso.
Piołun wierci się niemożebnie, cały czas trącając mnie łebkiem.
- Wiesz, kocie, to krzesło jest za małe dla nas dwóch.
- Masz rację, dlatego możesz się oddalić.
- Tym razem wyjątkowo się z tobą zgodził - rechocze Luby.

(W roli Metatrona i jako on sam - Luby).