Siedzimy w serwerowni z minami "na zbite koty". Ja jestem wykończona, a mój nastrój się udziela. Pokazuję Lubemu kalendarz z pokreślonymi datami, kiedy mam szkolenia i doradztwo.
- Dopiero teraz zauważyłem, że coś tam zaznaczasz - mruknął.
- Dobrze, że kalendarz zauważyłeś - odmruknęłam - To są moje dni płodne.
Luby patrzy, patrzy, patrzy... jakby uszom nie wierzył.
- Dni płodne? - wydusił wreszcie.
- Płodne w pomysły - wyjaśniłam cicho.
******
Dałam Kotom zabawkę od Niej. Całkiem sporą kulkę z czymś brzęczącym w środku.
( To istotne, żeby była spora. Mój dzisiejszy dialog z Panem-Ze-Sklepu-Z-Karmą wyglądał następująco:
- A ma pan coś dużego do zabawy dla kotów, żeby od razu nie znalazło się to pod szafą?
- Eee... proszę pani, to dość częsty problem.)
Druga kulka na razie jest schowana na czarne dni. Na koci przednówek.
- Czy wiesz, że właśnie dostarczyłaś im broń na wieczór?
- Hmmm?
- Słyszysz? - Luby wskazuje pokój. Wsłuchałam się, faktycznie mieszkanie dudniało lekko i grzechotało.
- Mhm - przytaknęłam, a po chwili dodałam - Pewnie się zmęczą.
- Tak - sarka Luby - Lepiej od razu strzelić sobie w łeb.
Planowanie naturalne
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 17 kwietnia 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz