Groźba nie na żarty

Dialog tramwajowy. Starsza, bardzo głośna pani i kierowca, którego odpowiedzi nie słyszałam, ale można się domyślać:

- Proszę dwa bilety ulgowe.
- ...
- Ale ja nie umiem kupować w automacie!
- ...
- Serio mówię! Proszę dwa ulgowe.
- ...
- Bo pojadę na gapę!

Bardzo Złota Myśl

Ponieważ tak jak Ona zawsze coś zmieniam (ale nie podziwiam Julie Powell), przeto z tej okazji stworzyłam nawet Złotą Myśl. Jak już będę sławna i obrzydliwie bogata... stop! Jak już będę sławna, to moi wielbiciele wydadzą księgę mych Złotych Myśli. Jak będę obrzydliwie bogata, to sama ją wydam.

A Złota Myśl brzmi tak:

Zasady są po to, żeby ich przestrzegać; przepisy po to, żeby je zmieniać; a fartuchy po to, aby je brudzić.

(trzecia część zdania przyszła mi do głowy dziś podczas prasowania; swoją drogą - nienawidzę prasować).

Niewdzięczne Kleksy

Weszłam do kuchni, zapaliłam światło, a tam na krześle Werbena w pozie rozwalonej.
- Kochanieee! - wołam - Kot nam zdechł w kuchni!
- Zaraz wyniosę do zsypu - stwierdza Luby bez cienia emocji.

Miłość między kobietami

- Agnieszka, Aga! Agunia! Aga! - nawołuje R. - Weź jej coś powiedz, bo ja trzepnę! (to już było do mnie).

Turbo-Dymo-Janek

Idziemy na przystanek, podjeżdża autobus 178. Luby dumnym głosem mówi:
- 178. Woził mnie na egzaminy*.
- A mnie do Selgrosa - wyszczerzyłam się.
- Ale ciebie woził tylko dwa razy, a mnie trzy, nie licząc zapisania się.
- Tak, jesteś jak Turbo-Dymo-Men.
- Ania jeździła 178 dwa razy. Turbo-Dymo-Janek zawstydził Anię. Jeździł 178 trzy razy!

Co te reklamy robią z ludźmi...
(Cytat z komentarza: "Tylko Chuck Norris zawstydzi Turbo-Dymo-Mena").

*Chodzi o egzaminy na prawo jazdy oczywiście

Kraków nieatrakcyjny

Podsłuchana dziś w tramwaju krótka wymiana zdań dwóch wysiadających pań (na oko między 50-tką a 60-tką):
- Ale to Stare Miasto ciasne. I stare.
- W końcu Stare Miasto...
- Ja nie wiem, co się tym ludziom podoba?
- Ja też. Wawel?

Mój Dzielny Miś

Ostatnio się zapuściłam w pisaniu, jakoś zupełnie nie mam głowy, zaprzątają mnie głównie sprawy KahvaThei. Ale dziś jest dzień wyjątkowy, albowiem Mój Dzielny Miś zwany Żabą zdał znienawidzony już egzamin na utęsknione prawo jazdy. Jestem z Misia dumna, a osobiście bardzo, bardzo się cieszę. Z tej okazji czynię publiczną obietnicę, że przez tydzień nie musi zmywać, a ja upiekę mu coś pysznego. Hawk!

Koty pozują

Molestuję ostatnio pożyczony od Admina aparat. Głównie molestuję w celu fotografowania jedzenia, ale że w kuchni cały czas plączą się Koty, żebrząc o jedzenie, więc im tez się dostało. Koty nie lubią zdjęć, co już było udowadniane (większość przedstawia ostry profil, wypięty tył lub rozmazane pyszczki). Oto dwa najbardziej sensowne:


Piołun wygląda na nieco zafrasowanego, właściwie nikt dotąd nie robił mu fotografii z tak bliska. Mina Werbeny oddaje jej myśli na temat stanu miski. Wygląd miski świadczy o nieznośnej pustości bytu (najwyraźniej jeszcze nie było 18; 18 to u nas pora kociego wieczornego karmienia, a niewtajemniczeni pewnie nie wiedzą, że Werbena jest na diecie MŻ - Mniej Żreć).

Edit: Dzisiaj NIE BĘDZIE karmienia o 18! Te dwie... te...
Wyżarły zupę szczawiową z talerza, który nieopatrznie zostawiłam w kuchni. Nie wiem, które to było i nie interesuje mnie to!

Urocze art-deco

Przeglądając dziś Allegro w poszukiwaniu witrynek ekspozycyjnych, doszłam do jedynego słusznego wniosku. Musze szybko poprosić Mamę, żeby nie wyrzucała tych starych mebli, które stały u nas w pokoju, a obecnie (w obliczu wymiany na świeższe modele) zostały skumulowane w piwnicy i robią za podstawkę pod ziemniaki tudzież szafki na śrubki i gwoździe. Otóż te cuda, które pamięta zapewne większość mojego i starszego rocznika są sprzedawane, jako "urocza witrynka art-deco" za co najmniej 800 zł + koszt wysyłki.
Nie wiedziałam, że komunistyczne wyroby to "urocze art-deco", ale cóż... niedouczona jestem.

Murloc Black Death. Deaaaath!!!

Powracając do normalności po wizycie w UM i Sanepidzie, obejrzeliśmy kilka teledysków Pink, Behemotha i coś, co mnie urzekło wyjątkowo: dziesięć najbardziej niedorzecznych teledysków BlackMetalowych .
- Kochanie, możesz dać głośniej, bo nic nie słyszę? - spytałam przy "teledysku" nr 7.
Luby dał głośniej, oboje niemalże przystawiliśmy uszy do głośnika. Po chwili wydobyło się z niego warczenie i bulgotanie jako żywo przypominające Murloki.
- I więcej nie usłyszysz - mruknął Luby z rezygnacją.

Ktoś se w górze jajca robi, hej!

Moja pokrętna poniekąd logika, każąca mi się cieszyć z nadchodzącej jesieni, kopnęła mnie dziś w dupę. Cieszyłam się z jesieni, albowiem była zwiastunem stycznia, kiedy KahvaThea będzie otwierana oraz listopada, kiedy będzie remontowana. No ale, że tak to ujmę kolokwialnie, bez jaj!
Co się dzieje dziś od świtu za oknem, niech zilustruje ta pioseneczka w wersji disco polo:
Disco polo song pr0

Czołowo?

Mam paciorkowca. Własnego, ale z miłości do ludzi dzielę się nim z otoczeniem. Otoczenie tego nie docenia, więc wysłało mnie na L4. Po południu zadzwoniła mama, od razu bombardując mnie pytaniem:
- Nic ci nie jest? Bo zderzyły się tramwaje i przeżywam teraz.
- Gdzie się zderzyły? - staram się ogarnąć tę niespodziewaną informację i nie myśleć na chwilę o bólu zatok.
- Gdzieś na Hucie.
- Ale, mamo, ja tam nie jeżdżę.
- Aha, to dobrze. No to pa.
Całe szczęście, że nie mieszkam w Nowej Hucie (choć niedawno usłyszałam, że to żadna Nowa, a już stara Huta). Wracam do zliczania kosztów armatury.

Żarło i zmarło!

A Luby postanowił wreszcie się uzewnętrznić. Ekshibicjonista!
Zapraszam i życzę smacznego:

Żarło i zmarło
(w przeciwieństwie do "Piło i żyło", który będzie blogiem o nalewkach)

Ziiiimno!

Oczywiście zapomniałam o tej przeklętej poduszce elektrycznej, a codzienne macanie grzejnika podkręconego na full unapalcawia (neologizm własny pochodny od "unaocznia") mi, że ten, kto jest odpowiedzialny za grzanie na razie robi to w kratkę (raz zimne, raz letnie, gorących nie zanotowano). W ogóle to się pochorowałam, a i tak muszę iść do pracy, bo studenci mi urwą głowę, jak nie przygotuję list stypendialnych.
W tym tygodniu muszę wreszcie zarejestrować firmę i zacząć papierkową bieganinę. Uch... coraz bliżej...

Odliczanie wsteczne

W sumie to nic ważnego, ale do remontu został miesiąc. A mojej pracy już tylko dwa miesiące i trzy tygodnie. Powtarzam to sobie każdego cholernego dnia, kiedy stężenie debili i kurestwa na metr kwadratowy przewyższa moje zdolności pojmowania.

Mały morderca

- Ile tu muszek lata! - macha rękami On.
- To je zabij - denerwuje się Ona.
- Nie lubię zabijać... - płacze On.

Nasza jesień zła

Ten tydzień ogólnie rzecz biorąc, przynosi dobre wiadomości. Niektórymi nie będę się chwalić zbyt głośno, ale za to jedna jest naprawdę wspaniała i godna obwieszczenia światu - od wczoraj zaczęło się na naszym osiedlu oficjalne WIELKIE GRZANIE! Wreszcie! Rety, jak ja zmarzłam tego września!
Ona oczywiście ma samą rację, pisząc o najgorszych miesiącach w mieście. A ja jadę do domu na weekend, więc ukradnę babci poduszkę elektryczną. Inaczej znowu zwariuję. W maju.
Swoją drogą zastanawiam się, jak Eskimosi TO robią. Przecież ja nie jestem w stanie wystawić nosa spod kołdry, nie mówiąc o igraszkach!