Luby sam zrobił sobie kawkę. Po studencku, w kubku. Nalał do niej zimnego mleka (profan!) i zasiadł przed tacą z szarlotką.
- Może podać ci talerzyk, kochanie? - pytam grzecznie.
- A po co? - szczerzy się Luby, zerkając głodnym wzrokiem na wielką tacę - Przecież mam.
Śniadanie po białorusku
Autor:
Anna Radzikowska
sobota, 4 kwietnia 2009
1 komentarze:
Skądś to znam...
Prześlij komentarz