Na dobitkę

To nie był dla mnie najlepszy dzień. A na dobicie przeczytałam w komentarzu od jakiegoś rozgarniętego użytkownika Internetu (bo inaczej nie nazwę tego pozbawionego poczucia estetyki stworzenia), że TO:
Temptasyon
jest: "a gentle and more peaceful alternative to the Pussycat Dolls garbage.:)"
Ja już dzisiaj spać pójdę lepiej.
Ale Pussycat Dolls!? Why?! Why?!
Wiem. For money...

Coenowie 2

Nie, nie. Nie chodzi o Coenów dwóch, tylko o Coenów po raz drugi w moich zapiskach. Nie tak dawno zachwycałam się "To nie jest kraj dla starych ludzi", a kilka dni temu zobaczyłam "Tajne przez poufne" ("Burn after reading" - tłumaczenie jak zwykle bez sensu).
Hmm...
Film powala. Przede wszystkim salwami śmiechu. Choć momentami mógłby to być śmiech przez łzy, ale nawet morderstwa w tej produkcji są tak absurdalne, że wywołują rozbawienie (czy ja jestem brutalna?). Choć to film amerykański, ma wiele z brytyjskiego czarnego humoru, czasami jest to nieco wyższy poziom abstrakcji, co widać po komentarzach na różnych filmowych forach (zazwyczaj nie ma "piątek", są albo "jedynki", albo "dziesiątki". Ja daję "dziesięć" bez wahania. No ale kwestia gustu - niektórych po prostu taki absurd nie porusza).
Dla fanów i antyfanów Brada Pitta, dla miłośników aseksualnej Tildy Swinton, dla wielbicieli bródki Goerga Clooneya i dla odpornych na wrzaski i przeklinanie w wydaniu Johna Malkovicha (swoją drogą zagrał on w tym samym roku 2008 w "Kronikach mutantów". Jak to ujął Luby: "Pewnie miał wolny miesiąc i zastanawiał się, co by tu jeszcze zagrać").
Polecam. I czekam na seans z Nią i z Nim (jak oglądali, to się obrażę).

A tutaj dwie całkiem niezłe recenzje:
Recenzja I
Recenzja II

Jak Zorro

Leżymy sobie w łóżeczku, rozgrywając wieczorną sesyjkę. Sceneria: bal maskowy u królowej Avalonu, Elaine. Elena zostaje dopuszczona do audiencji.
- Dygam grzecznie, oczywiście zdejmując maskę... - zaznaczam mojemu Misiowi Gry.
- Ale po co? - dziwi się Miś niepomiernie.
- No jak to po co?! - oburzam się - To... to tak, jakby Zorro poszedł w odwiedziny!
Dobrze, że Miś leżał, bo padłby ze śmiechu.

Biały Murzyn

Luby obejrzał drugi odcinek serialu "Więzy krwi" i relacjonuje mi go rano w łóżku.
- I wtedy ten kolega Franka Kohanka, ten czarny Murzyn...
- A widziałeś kiedyś białego Murzyna? - wchodzę Mu w słowo.
- A Michael Jackson?
Racja. Mea culpa.

La petit papelka

W rozmowie z Lubym znajomy (pozdrawiamy Gdynię) stwierdził, że jestem wielka paplą, czego Luby nie omieszkał mi przekazać.
- Nie jestem wielka paplą! - zaperzyłam się. No... może co najwyżej taką malutką paplą. Taką papelką.
- Malutka papla - śmieje się Luby - La petit papla.
- La petit papelka.

Kocie kombinerki

- Werbena! - patrzę oskarżycielsko - Masz minę starego kombinatora, wytłumacz się!
Kota niewzruszenie gapi się na mnie.
- Nie ocieraj się o choinkę, to mnie nie rusza, gadaj! Słyszałeś? - patrzę na Lubego - Werbena ma minę starego kombinatora.
- Słyszałem. Ale może to wynika z faktu, że ona jest starym kombinatorem?
- Nie jest starym. Jest młodą, cwaną kombinatorką.
- Czyli pieszczotliwie "kombinerką"?
Tia...

Ambitnie

Autor: Shaun Baker
Głos: Kobiecy
Melodia: Umcyś-umcyś.
Tekst: "Could you, would you, should you. Lalalalala"

Poraził mnie swą głębią, przeniknął na wskroś i wypluł.
Zaraz potem na playliście RMF-u: Akon "Nanana".

Przejście

Luby przechodzi przez ulicę, nie oglądając się za siebie, podczas gdy ja słyszę nadjeżdżający obiekt zagłady. Ciągnę go za rękaw:
- Dokąd? Samochód jedzie.
- Już byśmy dawno byli po drugiej stronie - marudzi.
- No właśnie - mierzę go ciężkim spojrzeniem - Po DRUGIEJ stronie.

Skarpetkowy potwór

Zza framugi drzwi wyłania się dłoń w skarpetce koloru cappuccino. Kieruję w jej stronę wylot suszarki. Ręka zaczyna piszczeć i cofa się.
- Jesteś cubkiem - stwierdza Luby z wyrzutem.
- Ja!?
- A kto mnie atakuje suszarką?
- A kto mnie atakuje ręką ubraną w skarpetkę?
- To nie jest ręka ubrana w skarpetkę - Luby robi znaczącą pauzę - To jest skarpetka, która pochłonęła rękę!

Alternatywna narzeczona

Wczoraj odwiedził nas On. Werbena ma (chyba) ruję, więc zachowuje się jak pokręcona (momentami dosłownie). I na odległość odróżnia mężczyzn - ludzi od kobiet - ludzi. Dla mnie nie jest taka... przymilna, a Luby nazywa ją małym zboczeńcem i nie daje się prowokować. Ale On nie był przygotowany, więc Kota dała pokaz kobiecości, przez cały czas Jego pobytu ocierając się, mrucząc i łasząc przeraźliwie.
- Ciekawe, co Ona na to, że ją zdradzasz z Kotą.
- Hehe - śmieje się On, kokosząc się z Werbeną.
- Werbena po prostu się spóźniła, gdyby okazała ci wcześniej swoje uczucie, to nici z zaręczyn.

Saga Choinkowa, odcinek III

A wczoraj ubieraliśmy Choinkę. Jest śliczna. Co prawda sztuczna, ale Kota robi taki Sajgon, że drzewko traci igły, jakby było prawdziwe.
Choinka jest przyozdobiona suszonymi plastrami pomarańczy, kandyzowanymi ananasami i własnoręcznie robionymi i malowanymi pierniczkami. Światełka ma pomarańczowe i jest naprawdę cudna. Do tego moja pierwsza jemioła, co Luby skrzętnie wykorzystuje, ciągle mnie pod nią zaciągając. I stroik.
Byłam na zakupach na Rynku. Mnóstwo ludzi, na scenie kapele góralskie - ma to swój urok. Jak zwykle wyciaprałam się sosem z kebaba. To też ma swój urok. Ale zrobiłam prezenty dla całej rodziny.
Dla Lubego - nie powiem co, bo przeczyta i nie będzie niespodzianki.
Dla Mamy - piękny, ogromny szal, żeby jej było ciepło w zimowe dni.
Dla Taty - grubaśne rękawiczki, żeby mu się robota tak w rękach nie paliła.
Dla Brata - książkę o podróży po Amazonce, żeby odpływał nie tylko w marzenia.
Dla Babci - naszyjnik, żeby ją jeszcze więcej mężczyzn adorowało.
Dla Dziadzia - poduszkę, żeby miał kolorowe sny.
Wracając do Choinki, Kota wczoraj dwa razy była pod wodą, w tym raz dosłownie - Luby wsadził ją pod kran, potem miała nieszczęśliwą minę i śmiesznego irokeza. Możecie nas oskarżyć o znęcanie się nad zwierzętami, ale kto ją oskarży o znęcanie się nad nami? Poza tym to ją odstrasza na jakiś czas od drzewka.

Spryciula

Niedziela. Na zegarze 06.12.
- Mogę zapalić światło?
- Możesz - wychylam spod kołdry jedno oko i rozglądam się nieprzytomnie (od 04.08 drapałam Kotę, żeby nie miauczała i dała Lubemu się wyspać). Widzę Go przy suszarce z praniem.
- Jak myślisz, mogę włożyć włożyć do ekspresu części, jak są mokre?
Patrzę na Niego, jak międli w rękach koszulkę i zastanawiam się, odkąd mamy ekspres do suszenia prania. Dopiero po chwili zaskoczyłam, że chodzi o kawę.
- A czemu pytasz?
- Bo chciałem sobie zrobić kawkę do pracy.
- To ja Ci zrobię - gramolę się z łóżka i wyruszam na poszukiwania szlafroka - A te części można przecież ścierką wysuszyć.
Patrzy na mnie, jakby nie rozumiał, a po chwili pyta:
- Czemu ty jesteś taka sprytna rano?
- No, przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj, to mnie po prostu przeraża, że Ty z rana taka sprytna jesteś.

Nie do końca "Saga choinkowa"

Nie do końca, ponieważ niewiele będzie o Choince, za to wiele o Kocie.
Z książki "Kot w domu" Kathariny von der Leyer:
"To prawdziwe wyzwanie dla człowieka - pojąć, jak myśli kot. Egipcjanie widzieli w kotach bóstwa. One do dziś to pamiętają."
I coś, co nam DOSŁOWNIE spędza sen z powiek (dziś prawie Werbenę po pyszczku całowałam za to, że dała nam spać przynajmniej 5 godzin): "Niewykastrowane zwierzęta płci obojga są w zasadzie nie do wytrzymania w codziennym życiu. Kotka ma ruję kilka razy do roku przez parę tygodni i na ten czas zamienia się w rozwrzeszczane, tarzające się po podłodze stworzenie, donośnym jodłowaniem przywabiające zalotników z całej okolicy."
Dodać do tego należy cierpiącego na samotność psa sąsiadów, który wyje przez cały (sic!) dzień. Głośno! Szaleństwo gwarantowane.
Choinka stoi za zamkniętymi drzwiami. Boję się.

"Wiek męski-wiek klęski"

K. marudzi:
- Ale ja jestem stara, już 34 lata na karku.
R.:
- Ty masz 34 lata?! To ty faktycznie stara rura jesteś. Tylko te dwie młode gówniary, Zapałki nosić.
- Ja? Młoda? - A. oburza się - Już prawie 30 lat mam!
- Ech...to najlepszy wiek... - wzdycha K.
- Tak, chyba na umieranie - mamrocze A. sarkastycznie.

Choinka - początek przygody

Niniejszym rozpoczynam cykl (tak przypuszczam, że będzie to cykl) opowieści o Kocie i Choince. Przybyła do nas w sobotę, owinięta w folię i od razu wzbudziła zainteresowanie. Była trącana i obgryzana po czubku. Wreszcie Luby ulitował się i postawił ją w kącie pokoju. Przez dwie minuty trwała adoracja Choinki (nabożny wzrok i otwartopyszczkowe uwielbienie), następnie chrzest bojowy poprzez oderwanie ząbkami kawałka gałązki i ucieczka z nim pod stół.
Na razie Choinka jest bezpieczna, ale wczoraj upiekłam pierniczki, które niedługo powiesimy, podobnie jak pomarańcze i cukierki.
Będzie się działo.
Na pytanie: "Co dostanie Werbena pod choinkę?", odpowiadamy: "Choinkę".

Dialog epitetowy

- Ty wredne, podłe, przebrzydłe...!
- To tylko Kota.
- No przecież mówię!

Prawdziwa mężczyzna i mężczyzna metroseksualny

Chyba jestem prawdziwym mężczyzną.
Nie boję się zapytać o drogę i kupuję "CKM" (tylko dla prawdziwych mężczyzn). Powody są bardziej prozaiczne, na przykład dołączony do gazety film ("Next" z Nicolasem "Znowu mnie coś rozjechało" Klatką; nie polecamy).
Po przejrzeniu pierwszym - "Cosmo" dla facetów. Po przejrzeniu drugim (dokładniejszym) - "Cosmo" dla facetów.
Jola Rutowicz na okładce i w środku...brrr... I "Aneta, mam 22 lata i piersi jak kokosy".
Poza tym zaciekawił nas artykuł o tym, "czy jesteś prawdziwym facetem, czy metroseksualnym".
Był tam psychotest złożony z dziesięciu pytań. Jeśli odpowiedziało się "tak" na jedno: jesteś w grupie ryzyka, na trzy - jesteś metro, na osiem - nie ma ratunku, pogódź się z tym.
Luby wiedział, jakie oglądam seriale (u niego na kolanach), co to jest kurkuma i kardamon (bo zna się na przyprawach lepiej ode mnie) i co co jest, cytuję "Koenzym Ku 10" (bo niestety oglądamy reklamy w stylu: "Nie boisz się śmiać? A zmarszczki?!").
Kurczę, mój mąż jest metro. Pech.
Zastanawiam się tylko, czy lepiej być "metro" w wykonaniu Lubego, czy tępym, ćwierćmózgim osiłkiem w wydaniu "CKM".

Wieeelka miłość

Dyrektor Żaba wchodzi, opiera się o biurko, po czym wyznaje:
- Kocham was.
Hmm...
- A za co? - odważyła się w końcu odezwać R.
- Za całokształt.
- My pana też - uśmiechamy się gremialnie.
- Ale pan ma lepiej... bo pan dzieli swą miłość na nas cztery, a naszą skupia w sobie.
- E tam. Ja jestem taki gruby, że dla każdej starczy. Tak po 30 kilo na sztukę.

Kilka minut później zaczął udawać baletnicę na środku sekretariatu.
My też go kochamy.

Aproksymacja

Dziś, przy okazji artykułu o korporacjach, znalazłam na Onecie link do takiego bloga: http://destruktor.blog.onet.pl. A tam coś takiego:

*********
Statystycznie rzecz biorąc...

[Telefon]

- Panie kierowniku potrzebne jest mi zestawienie średnich płac w czterech wskazanych okresach z podziałem na 123 grupy zawodowe w dwóch obszarach działalności naszej firmy. Jest pan w stanie zrobić to w sensownym czasie?
- W sensownym tak. Obawiam się jednak, że to co dla mnie jest określane mianem sensownego czasu dla Pana będzie to zbyt długo i na tym polega zazwyczaj problem.
- No dobrze czy 2 dni wystarczą?
- Tak, to jest sensowny czas.

[... dwa dni później ...]

- I jak panie kierowniku udało się?
- Oczywiście, zestawienie znajduje się na pana dysku sieciowym i jest gotowe do wydruku.
- To ja mam dysk sieciowy?
- Tak Panie dyrektorze od 9 lat.
- A jakie ja mam hasło?
- Czy logował się Pan od czasu kiedy zainstalowałem Panu nowy komputer?
- Nie.
- To znaczy, że ma Pan to samo hasło co rok temu.
- Żebym to ja pamiętał ....
- .... Pana imię i rok urodzenia....
- Aaaaa no widzi pan dobrze że Pan pamięta.
- Nie pamiętam, zgadywałem ale jak widzę skutecznie.
- No widzę już to zestawienie ale ono jakieś jest inne niż to przykładowe które mi przekazały kadry..
- Zgadza się ponieważ, kadry nie liczyły średniej w przeliczeniu na etat tylko na osobę, a że sporo jest osób pracujących na niepełnym etacie lub powiększonym więc zestawienia się różnią. Poza tym ja policzyłem średnią ważoną...
- ...????.....
- .... dzięki której unikamy sztucznego zawyżania przez kierowników średniego wynagrodzenia dla działów.
- No tak ale to jednak się różni od tamtego przykładowego zestawienia, które już przekazałem wyżej. Jak ja im to wytłumaczę jak zapytają?
- Po pierwsze nie zapytają, bo zestawienie jest wystarczająco kolorowe i ładne żeby cyferki miały jakiekolwiek znaczenie. Po drugie musieli by się na tym znać, a po trzecie może Pan im odpowiedzieć że zostało to unormowane do średniej długofalowej tak aby można było poprowadzić krzywą trendu. A jeżeli to nie wystarczy to niech Pan dorzuci, że aproksymowano wynagrodzenie do sytuacji jak gdyby żaden z pracowników nie był na chorobowym. Na ZUSie to oni się na 200% nie połapią.
- To znaczy że....
- ... że nie ważne co tam wpiszemy ważne jak Pan to wszystko wytłumaczy.
- A jeżeli linia trendu będzie opadająca?
- To proszę powiedzieć że wynik przemnożono przez ujemną stałą średniego trendu z województwa, a jak wiadomo ujemny współczynnik zawsze zmienia wzrost na spadek i na odwrót.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.

[Następnego dnia]

- Dziękuję panie kierowniku. Prezentacja wypadła genialnie. Po użyciu słowa aproksymacja nikt nie odważył się zadać jakiegokolwiek pytania, a szef na koniec powiedział, że nie widział lepiej opracowanej analizy ekonomicznej. Powiedział, że pozostali dyrektorzy powinni brać z nas przykład. Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.

[Rozmowa wewnątrz działu]

- Ty a coś ty naczelnemu za dane przekazał?
- Te same co rok temu tylko przemnożyłem je przez 1,23.
- A dlaczego tyle?
- Tak mi jakoś wyglądało, że tak będzie.
- I co on to kupił?
- Kupił... i on i wierchuszka.
- No ale to bujda na resorach.
- Eeee nie przesadzaj, zawsze znajdę jakiś współczynnik po przemnożeniu przez który wyjdę na to co ewentualnie będę musiał zrobić porządnie. Przecież za Chiny Ludowe tego zestawienia nie dało by się zrobić w dwa dni. Wiesz statystyka...
- Wiem wiem.
- Poza tym przecież w kadrach i tak nie odróżniają analityka od analizatora i dla nich według analogii dom osoby publicznej jest domem publicznym.
********

Uśmiałam się setnie. Destruktorowi gratuluję szefa.
(Post zamieszczony 28 listopada 2008 r.)

HR

Przecież wszyscy wiemy, czym jest Human Resources, prawda?
Według Wiki: "Human resources is a term with which many organizations describe the combination of traditionally administrative personnel functions with performance, Employee Relations and resource planning."
A coś takiego?
"Ludzkość sprowadzona z jednej strony do roli bogactwa naturalnego, z drugiej strony do roli zbiorowego odbiorcy spektaklu wirtualnej rzeczywistości (...). Jako Human Resources dzielimy czas między bycie eksploatowanymi i bycie zabawianymi, dostarczamy systemowi energii i odbieramy od niego wirtualny informacyjno-filmowo-telewizyjno-internetowy sen." (Stach Szabłowski, fluid.onet.pl)
To fragment recenzji "Matrixa". Brzmi znajomo?
Wyjątkowo spodobała mi się dwuznaczność tego związku frazeologicznego w kontekście filmu.
Human resources...

Dla ubogich

Przesłałam Lubemu adres do strony Onetu z gotowaniem w roli głównej.
- To, co ci wysłałam, to filmiki. Bardzo ciekawe niektóre dania. Pokazują kolejne etapy przygotowania. Coś jak "Pascal gotuje" dla ubogich.
W momencie, gdy to powiedziałam, dotarła do mnie kuriozalność wypowiedzi.
- Znaczy, nie Pascal gotuje, tylko wersja dla ubogich... - zaczęłam się motać, a Luby patrzył na mnie z rozbawieniem znad tartego sera - Cholera.
- Wiem, o co ci chodzi. A swoją drogą, Pascal gotuje dla ubogich. Pascal i Albertynki - zaśmiał się donośnie.
Z pozdrowieniami dla Siostrzyczki.

Ucieczka z kina "Wolność"

Nie lubię rozmawiać w tramwaju przez telefon, ale czasem muszę. Wtedy zachowuję się jak w toalecie: załatw, co trzeba szybko, cicho i dyskretnie. Niektórzy jednak nie mają takich oporów (nie wiem, jak u nich z toaletą). Wczoraj słyszałam bardzo dokładnie rozmowę telefoniczną pewnej wyjątkowo rozwrzeszczanej kobiety (image i wiek a'la Violetta Villas zmutowana z Marylą Rodowicz), łącznie z jej imieniem i nazwiskiem, danymi osobowymi pana, który do niej nieopatrznie zadzwonił i "żarcikami" natury erotycznej ("No przecież nie mogę powiedzieć, hihi, dokąd pana zabiorę, hihi, nie przy ludziach, hihi." Po niecałej minucie dowiedzieliśmy się, że do jej domu). Czytać się nie dało, więc wraz z sąsiadką z tramwaju, oraz chyba połową wagonu, oddałyśmy się słuchaniu.
W chwili, gdy mijaliśmy przystanek tramwajowy na Gertrudy:
- Jestem na Gertrudy, niedaleko Wawelu. Tak, tam, gdzie kiedyś było kino "Wolność".
- "Wanda" - mruknęła moja sąsiadka, ale przecież i tak nikt jej nie słuchał.

Amnestia świąteczna

Dziś uchwałą Rady Miasta zniesiono zakaz z roku 1864. Mówił on, że po krakowskich ulicach nie wolno spacerować Mikołajom. Podobno upijali się, wszczynali burdy i dawali zły przykład dzieciom.
- Nie to, co dziś - powiedział przedstawiciel Rady Miasta Filip Szatanik - Dlatego też oficjalnie zezwoliliśmy Mikołajom, aniołom, diabłom i innym świątecznym stworom na paradowanie po ulicach Krakowa w okresie świątecznym.

A kto wie, czy za rogiem nie stoją aniołkowie... albo inne stwory.

Żarcik

Z żartów Dra "Sexy":
- Kim jest kanibal? Osoba, która dobiera przyjaciół według smaku. Dziękuję.