Najbliższy weekend będzie obfitował w masowe spotkania grup, których jestem członkiem bądź poczuwam się do członkostwa.
W sobotę dokona się zlot psychopatów i sekciarzy, czyli grupy Allseronu.
W piątek natomiast pod Adasiem spotyka się krakowska rowerowa masa krytyczna. Przyświeca im hasło, z którym się identyfikuję, od czasów, kiedy posiadam pojazd dwukołowy (i nie mówię o torbie na kółkach):
Tak się składa, że dzięki kierowcom czuję się na drodze jak intruz, którego jedynym celem jest utrudnienie życia panom benzyniarzom. Trochę to frustrujące, tym bardziej, że zawsze staram się jeździć grzecznie, trzymać się jak najbardziej krawężnika i w ogóle najlepiej nie istnieć, byle tylko nie przeszkadzać "pełnoprawnym" użytkownikom dróg. Gdyby tylko w Krakowie było więcej ścieżek rowerowych (po których nie chodzą piesi - odsyłam do tego wpisu), nie przeszkadzałabym nikomu nawet moją skromną, wąską osobą.
Przepraszam, Panie i Panowie za kierownicą samochodu - jeszcze trochę musicie się ze mną męczyć.
Ja naprawdę nie chcę nikomu przeszkadzać, ale...
Autor:
Anna Radzikowska
czwartek, 23 kwietnia 2009
1 komentarze:
Najsmutniejsze jest to, że na rowerzystów psioczą i kierowcy, i piesi. Mimo że tak naprawdę rower jest milszy wobec pieszego niż samochód (na przykład: nie zabija na miejscu w przypadku kolizji), a także powinien być milszy sercu kierowcy niż inny samochód (bo nie generuje korków). Żaden rowerzysta nie chce nikomu przeszkadzać, a im bardziej nie chce - tym bardziej przeszkadza.
Tymczasowo wszystkie grupy kiszą się we własnym sosie. Włączając w to czwartą grupę, czyli pół-zmotoryzowanych (mamy z wózkami oraz niepełnosprawni) oraz waleczną pieszą mniejszość (babcie z pieskami).
Prześlij komentarz