Próbujemy uświadomić Werbenę, że będzie miała chłopaka. Oczywiście w celach towarzyskich, nie rozrodczych. Werbena nie ma macicy i jajników, więc problemy związane z macierzyństwem jej nie dotyczą. Sądziliśmy (na podstawie mądrych uwag w internetowych wersjach kocich "Mamo, to ja!"), że po sterylizacji się uspokoi. Nic z tego. Pomijając tydzień, kiedy miała zrobioną podklasę stegozaura, jest jeszcze bardziej szalona ("szalona" to najbardziej delikatne określenie, jakie na szybko przyszło mi do głowy), a im mniej do noszenia (w sobie), tym wyżej można skakać. Jezu... mieszkamy z potworem.
Wczoraj poszliśmy poznać towarzysza Werbeny, który nawiedzi nas już w sobotę. Był strasznie spanikowany, kiedy nas zobaczył. Mam nadzieję, że Kota go nie pobije. Kotkiem zajmowała się dotychczas rodzina zastępcza współpracująca z Fundacją AFN.
Ma na imię Arni, ale już niedługo. A można zobaczyć go TU.
Poza tym w weekend rozpoczęłam szkolenia MARR-owskie, choć pierwsze dwa spotkania miały raczej tematykę za bardzo psychologiczną jak dla mnie, to dalej wygląda to coraz lepiej. Kończę 20 czerwca, a potem ruszamy z kawiarnią.
Przy okazji dowiedziałam się, że jednak przejawiam więcej cech choleryka niż sangwinika, jak dotychczas sądziłam. Cytując moją psorkę od łaciny z czasów LO: "Człowiek codziennie dowiaduje się o sobie nowych rzeczy."
Świadomie kotem być
Autor:
Anna Radzikowska
poniedziałek, 30 marca 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz