Trafiłam dziś na wyjątkowo kiepski tekst dzięki portalowi onet.pl. Zamieścił on na głównej stronie jako"Krakusów portret własny" coś takiego. Nie będę powtarzać argumentów komentatorów tych wypocin, które to komentarze w większości są celne i uzasadnione. Niemniej dzięki tej notatce trafiłam na taki oto słowniczek.
Zdziwiłam się o tyle, że większości tych słów nie kwalifikuję jako "krakowskie", gdyż były używane też na mojej rodzinnej Żywiecczyźnie (a propos - podobno "bardzo trudne słowo" według jednego z dziennikarzy RMF-u).
Wyniknęła też z tego rozmowa z Nią na temat, jak ja to nazywam, "smaczków językowych" z różnych regionów kraju (my jesteśmy południowcy, a nasi mężczyźni z dalekiego wschodu). Luby na przykład, głośno sprzeciwia się:
- nakastlikowi
- andrutowi (na określenie suchych wafli)
- strugaczce
- wekom (i nie, nie mam na myśli klapek na słoiki)
- wychodzeniu na pole (choć sprzeciwia się coraz ciszej)
Nie możemy się też dogadać na temat:
- szafek i półek (ja nazywam półką także zamknięte szafeczki, a szafka to dla mnie szafa na ubrania, zaś szafa - to już w ogóle ogromny twór ze starego dworu)
- borówek i ostrężyn
Z lokalnych, żywieckich ciekawostek:
- przepadanie przez próg (to wcale nie oznacza, że próg niesie śmierć i zniszczenie; po prostu ktoś się o niego potknął)
- "kibel" na określenie nie tylko ubikacji, ale i spasionego, męskiego brzuszka
On za to sprzeciwia się wielu z tych rzeczy (Ona potrafiłaby wymienić je lepiej). Na mnie nakrzyczał tylko raz za "chodzenie na nogach".
Co kraj, to obyczaj.
EDIT: A to słowniczek Wiki
Ciekawostki nie tylko krakowskie
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 27 marca 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz