Ciekawostki nie tylko krakowskie

Trafiłam dziś na wyjątkowo kiepski tekst dzięki portalowi onet.pl. Zamieścił on na głównej stronie jako"Krakusów portret własny" coś takiego. Nie będę powtarzać argumentów komentatorów tych wypocin, które to komentarze w większości są celne i uzasadnione. Niemniej dzięki tej notatce trafiłam na taki oto słowniczek.
Zdziwiłam się o tyle, że większości tych słów nie kwalifikuję jako "krakowskie", gdyż były używane też na mojej rodzinnej Żywiecczyźnie (a propos - podobno "bardzo trudne słowo" według jednego z dziennikarzy RMF-u).
Wyniknęła też z tego rozmowa z Nią na temat, jak ja to nazywam, "smaczków językowych" z różnych regionów kraju (my jesteśmy południowcy, a nasi mężczyźni z dalekiego wschodu). Luby na przykład, głośno sprzeciwia się:
- nakastlikowi
- andrutowi (na określenie suchych wafli)
- strugaczce
- wekom (i nie, nie mam na myśli klapek na słoiki)
- wychodzeniu na pole (choć sprzeciwia się coraz ciszej)
Nie możemy się też dogadać na temat:
- szafek i półek (ja nazywam półką także zamknięte szafeczki, a szafka to dla mnie szafa na ubrania, zaś szafa - to już w ogóle ogromny twór ze starego dworu)
- borówek i ostrężyn
Z lokalnych, żywieckich ciekawostek:
- przepadanie przez próg (to wcale nie oznacza, że próg niesie śmierć i zniszczenie; po prostu ktoś się o niego potknął)
- "kibel" na określenie nie tylko ubikacji, ale i spasionego, męskiego brzuszka

On za to sprzeciwia się wielu z tych rzeczy (Ona potrafiłaby wymienić je lepiej). Na mnie nakrzyczał tylko raz za "chodzenie na nogach".

Co kraj, to obyczaj.

EDIT: A to słowniczek Wiki

0 komentarze: