Byłam na psychoteście, który w znacznym stopniu zdecyduje, czy ktoś dostanie za friko 40 tysięcy złotych, czy nie. Piękne.
Tak czy siak, spotkałam tam przekrój różnych osobowości. Kilka wniosków:
- panowie są zdecydowanie mniej przedsiębiorczy (pewnie dlatego, że za bycie kobietą są dodatkowe punkty);
- większość chyba nie przeczytała regulaminu ("Regulamin? Jaki regulamin?! Na jakiej stronie?!")
- niektórzy, nie czytając regulaminu, sądzili, że dotacje dostanie 400 osób; bardzo się zmartwili, gdy ich oświeciłam, że tych osób będzie 9;
- ci zmartwieni uznali, że "to po co ja tu stoję, skoro to i tak będzie loteria"; próba wyjaśnienia im, że to nie Lotek, tylko konkurs spaliła na panewce;
- na sali padały pytania (do psychotestu, podkreślam) w stylu: "A jak odpowiedzieć na...?"; wyraźnie poirytowana doradczyni zawodowa w końcu wypaliła: "Czy pani aby na pewno aplikuje do nas?!"
Było zabawnie. Test był momentami banalny, momentami dziwny, a momentami podchwytliwy. Najgorsze jest w nim to, że nawet trudno ocenić, czy się zdało, czy nie? Bo właściwie jak ocenić swoją postawę życiową? I kto ma prawo decydować o tym, czy to, w jaki sposób żyjemy i jaką mamy przeszłość, czyni nas lepszymi bądź gorszymi ludźmi?
Ocieram się o kwestie egzystencjalne, a to przecież był tylko psychotest.
Psycho-MARR
Autor:
Anna Radzikowska
wtorek, 3 marca 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz