Saga Choinkowa, odcinek III

A wczoraj ubieraliśmy Choinkę. Jest śliczna. Co prawda sztuczna, ale Kota robi taki Sajgon, że drzewko traci igły, jakby było prawdziwe.
Choinka jest przyozdobiona suszonymi plastrami pomarańczy, kandyzowanymi ananasami i własnoręcznie robionymi i malowanymi pierniczkami. Światełka ma pomarańczowe i jest naprawdę cudna. Do tego moja pierwsza jemioła, co Luby skrzętnie wykorzystuje, ciągle mnie pod nią zaciągając. I stroik.
Byłam na zakupach na Rynku. Mnóstwo ludzi, na scenie kapele góralskie - ma to swój urok. Jak zwykle wyciaprałam się sosem z kebaba. To też ma swój urok. Ale zrobiłam prezenty dla całej rodziny.
Dla Lubego - nie powiem co, bo przeczyta i nie będzie niespodzianki.
Dla Mamy - piękny, ogromny szal, żeby jej było ciepło w zimowe dni.
Dla Taty - grubaśne rękawiczki, żeby mu się robota tak w rękach nie paliła.
Dla Brata - książkę o podróży po Amazonce, żeby odpływał nie tylko w marzenia.
Dla Babci - naszyjnik, żeby ją jeszcze więcej mężczyzn adorowało.
Dla Dziadzia - poduszkę, żeby miał kolorowe sny.
Wracając do Choinki, Kota wczoraj dwa razy była pod wodą, w tym raz dosłownie - Luby wsadził ją pod kran, potem miała nieszczęśliwą minę i śmiesznego irokeza. Możecie nas oskarżyć o znęcanie się nad zwierzętami, ale kto ją oskarży o znęcanie się nad nami? Poza tym to ją odstrasza na jakiś czas od drzewka.

1 komentarze:

Żaba 21 grudnia 2008 15:45  

Obiecuję, że nie przeczytam, więc możesz śmiało napisać.