Przejście

Luby przechodzi przez ulicę, nie oglądając się za siebie, podczas gdy ja słyszę nadjeżdżający obiekt zagłady. Ciągnę go za rękaw:
- Dokąd? Samochód jedzie.
- Już byśmy dawno byli po drugiej stronie - marudzi.
- No właśnie - mierzę go ciężkim spojrzeniem - Po DRUGIEJ stronie.

0 komentarze: