Święto Chleba

Święto Chleba i V Małopolski Festiwal Smaku upłynął w atmosferze wietrzno-słonecznej. W sobotę urywało głowę, za to niedziela była wyjątkowo piękna. Msza w towarzystwie pocztów sztandarowych cechów piekarzy i cukierników w intencji tychże (poczuwam się do bycia cukiernikiem). Pochłonęłyśmy (ja i Ona) ogromne waty cukrowe("Mała? Po ile jest mała? Nie wiem. Dwa złote? Ja, proszę pani, małej nie robię, bo nigdy nie wiem, jaka to mała, a jaka duża."), oczekując na Roberta Makłowicza, który miał zrobić wykład o historii polskiego chleba. Zrobił... żenadę. Opowiedział, jak to w Chorwacji pieką tylko jasny chleb, a nie ciemny i że on zabiera w każdą swoją podróż polski chleb. Hurra! Panu Makłowiczowi gratulujemy chleba.
Ale jest wymierny i ważny efekt naszej wizyty na Placu Wolnica. Mamy telefon do osób prowadzących fermę drobiu szczęśliwego w Trzemeśnej.
(- Trzemeszno? - wytrzeszczyła oczy Ona - Przeciez to pod Poznaniem!
- Trzemeśna. Spod Myślenic, proszę pani - wytłumaczył nam Pan-Od-Jaj.)
Przynajmniej jeden aspekt prowadzenia SlowFoodowej kawiarni rozjaśnił się nam i wyprostował.

3 komentarze:

Olga Cecylia 16 czerwca 2009 12:57  

A chleb i tak wiadomo, skąd będziemy brały. Też slowfoodowo!

Olga Cecylia 16 czerwca 2009 13:00  

A, i TrzemesznO jest pod Poznaniem.

Anna Radzikowska 16 czerwca 2009 17:25  

Mea culpa. Poprawione :)