Urzekł mnie dziś Umberto Eco w Post scriptum do "Imienia róży":
"Postanowiłem otruć mnicha (...). Ponieważ żadna z trucizn nie zadowoliła mnie całkowicie, poprosiłem znajomego biologa, by doradził mi środek farmakologiczny, który miałby określone właściwości (byłby wchłaniany do organizmu przez skórę, kiedy bierze się coś do ręki. Natychmiast zniszczyłem list z odpowiedzią, że nie zna satysfakcjonującej mnie trucizny - ponieważ byłby to dokument, który przeczytany w innym kontekście mógłby zaprowadzić człowieka na szubienicę."
To poczucie humoru takie ulotne, a jednocześnie takie czarne przeplata się niczym nić przez całą powieść, która przecież jest też o tym - o śmiechu.
A właściwie dlaczego "Imię róży"? Ktoś zna odpowiedź?
Jad tysiąca skorpionów
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 12 czerwca 2009
3 komentarze:
Z tego co pamiętam, Eco różę wstawił w tytuł ze względu na jej rozległą symbolikę, co miało stworzyć zamęt w głowie czytelnika, który usilnie zastanawia się, o jaki aspekt róży chodzi.
my sElf ma rację. Oto stosowny fragment z Dopisków samego autora:
" Moja powieść miała inny tytuł roboczy, "Opactwo zbrodni". Odrzuciłem go, gdyż skupia uwagę czytelnika wyłącznie na wątku kryminalnym (...) Marzyłem o tym, żeby dac jej tytuł "Adso z Melku". To tytuł zupełnie neutralny, gdyż Adso jest przecież głosem narratora. Ale w naszych czasach wydawcy nie gustują w imionach własnych. (...)
Pomysł z "Imieniem róży" przyszedł mi do głowy prawie przypadkowo i spodobał mi się, gdyż róża jest figurą symboliczną tak brzemienną w znaczenia, że nie ma już prawie żadnego: róża mistyczna i nie masz róży, która by nie zwiędła, wojna Dwóch Róż, róża jest różą, Różokrzyżowcy, dziękuję za wspaniałe róże, świeżość i woń róży. Czytelnik gubi się, nie może wybrać interpretacji, a gdyby nawet domyślił się, że można w sposób nominalistyczny odczytać końcowy wers, dociera to do niego przecież właśnie na samym końcu, kiedy już dokonał nie wiadomo jakich innych wyborów. Tytuł ma stworzyć zamęt w głowie, nie zaś uszeregować idee"
Tyle sam Eco... "Dopiski na marginesie" bywają dołączane do niektórych wydań. Na pewno to z kolekcji Gazety Wyborczej.
Cóż... Na podstawie tego, co tu zacytowałaś, zadawałam pytanie do Szanownych Czytelników o ich interpretacje. Gdyby ktoś nie doczytał dalej Post Scriptum i zatrzymał się na powyższym "wyjaśnieniu" Umberto - to właśnie z niego był cytat na początku mojego wpisu ;)
Prześlij komentarz