Luby zawsze chciał mieć psa.
- Przecież miałeś psa - mruknęłam, nie rozumiejąc.
- Ale chciałem mieć psa tutaj.
Postanowił uskutecznić ten zamysł, a że Werbena od najmłodszych... miesięcy przejawiała zapędy ku zdolności zwanej aportowaniem, przeto Luby ma "psa".
- Aport! Jak fajnie! Aport! Jak fajnie! - i tak całe rano. Rzucali, czym się dało. Kawałkiem parówki, farfoclem spod szafy, skórką od tejże parówki.
Pytam, cóż to takiego.
- Skórka. Taki parówkowy napletek. Czuję się obrzezany - mamrocze Luby z rana nieprzytomnie, wgapiając się w resztki jedzenia na naszym łóżku.
Czy to kot, czy nie kot?
Autor:
Anna Radzikowska
niedziela, 18 stycznia 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz