Rzecz o Werbenie (po raz kolejny i nie ostatni)

Wyjątki z książki Terry'ego Pratchetta "Kot w stanie czystym".

"A więc wzięliśmy kota, bo właściwie wcale nie lubimy kotów."
Mój Luby wziął Kota, bo miałam kolejny atak stanu zbliżonego do ostrej depresji, a poza tym bardzo chciałam mieć Kota, choć wcale nie lubił kotów.
W chwili, gdy to piszę, z przedpokoju znów dobiega dziwny hałas. Sprawdzę, co to.

To Werbena, nie ma co do tego wątpliwości. To jest ta chwila, gdy zwykle leży w łóżku i gryzie moje stopy przed snem, ale teraz nie leżę w łóżku, więc musi odreagować. Zrzuca więc moje kapelusze i rękawiczki z wysokiej półki i gryzie je zawzięcie.

"Koty są... no, kotami (...). Ponieważ jedyne czynności, do których wykazywały jakąkolwiek skłonność, polegały na chwytaniu różnych rzeczy i spaniu, nikt nie zadawał sobie trudu, by majstrować przy nich i przerabiać na cokolwiek innego (...). Koty były hodowane w celu wzmocnienia praktycznie jednej tylko cechy, czyli ogólnej kotowatości."

"Koty są całkiem inne (...). Cały gatunek w zasadzie jest podzielony między 300 kg pasiastych mięśni, które potrafią powalić antylopę, a 5 kg mruczenia. I nigdzie nie znajdziemy kota z Piltdown - brakującego ogniwa kociej ewolucji. Pewnie, istnieje kot dziki, ale wygląda całkiem jak przeciętny, udomowiony i pręgowany zwierzak, który dostał cegłą po głowie i się z tego powodu rozzłościł. Nie, musimy się z tym pogodzić. Koty się po prostu pojawiły. W jednej chwili nie było niczego, a w następnej Egipcjanie oddawali im cześć, mumifikowali je i wznosili dla nich grobowce. Faraon nie będzie przecież babrał się z łopatą w smętnym zakątku ogrodu za szopą z narzędziami - nie wtedy, kiedy 20 000 ludzi i stosy belek akurat nie mają nic do roboty."

"W praktyce najbardziej popularne imiona Prawdziwych kotów są całkiem długie i brzmią mniej więcej: Aaarghwynochastądtydraniu, Mamocośokropnegosiedzipodłożkiem i Noiniepowinieneśtusiedzieć."

Werbena rzadko jest nazywana Werbeną. W chwilach czułości szepczę jej do ucha: Werbenciu, Aniołku, Pusiu, Słoneczko, Pusiu... Pusiu. To moja Pusia. W częstszych chwilach, gdy budzi się we mnie żądza mordu, jestem bardziej kreatywna. Wtedy pojawia się: Diable, Bestio, Potworze, Tywrednebydlę, Znowupolujenanaszszafy, Auuuu!,Aaaa!, Werbenaaa! Won!. Itp., itd. Arsenał się nie kończy, a co dzień dochodzą nowe zawołania.
Ale tak naprawdę reaguje tylko na: Werbenko!, Kota!, [dźwięk otwieranej lodówki], [dźwięk unoszącej się z podłogi miski].

Po więcej szczegółów zapraszam do Terry'ego. Jak ktoś ma Kota, to zrozumie, jak nie ma - ku przestrodze (choć pewnie i tak nie uwierzy).

0 komentarze: