"Kryzys? Jaki kryzys?"

No tak. Nie sprawdziłam przed przeczytaniem, kto jest autorem. Mój ulubieniec, Martin Lechowicz, którego piosenkę nucę sobie co rano, idąc do pracy: "Nie da się wyjść z domu, bo spadł pieprzony śnieg." Hej!
Tym razem napisał coś, co mi przyświeca od początku pisania tego bloga. Nie, nie! Nie kryzys! Raczej przeciwstawienie się polskiemu "narzekajstwu". Od jakiegoś czasu sama siebie indoktrynuję czytaniem Ziemkiewicza. Martin chyba też, a może po prostu ma podobne poglądy, przecież to nietrudne, gdy tylko szeroko otwartymi (broń, Boże, zamkniętymi!) oczami spojrzy się na to, co nas otacza.
Dlatego biorę się do roboty, dlatego nie chcę marudzić, wreszcie zacznę żyć tak, jak tego chcę i wreszcie spełnię marzenie, które jest ze mną od wielu lat.
Martin, a Ty się nie daj marudom! I nagrywaj dalej, ot co!

Kryzys? Jaki kryzys?

0 komentarze: