Spacerując ulicą Grodzką w piękne, słoneczne, upalne popołudnie, mijamy grającego na harmonii na oko 7-letniego cygańskiego chłopczyka. Obok chłopczyka - śpiący szczeniak. Słodki.
- O, patrz, zdechły pies - Luby pokazuje szczeniaka.
- Tam pies - odmruknęłam - Małe cyganiątko przebrane za górala z psem.
- Ja pierniczę - Luby z wrażenia mało nie zapaćkał się lodem - To się nazywa kuchnia fusion!
Pomieszanie z poplątaniem
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 8 maja 2009
1 komentarze:
Musielibyście mieć duży garnek na cyganinę i psinę...
Prześlij komentarz