Noc zamkniętych drzwi

Dziś była noc przy zamkniętych drzwiach. Następuje ona za każdym razem, gdy mijają już dwie godziny, a ja ciągle nie mogę osiągnąć fazy głębokiego snu, bo do mojej pod- i świadomości docierają odgłosy zwane w domowym języku "happy feet". Czyli ganianie. Się. Przewracanie butów. Dzikie miauczenie. Ciężkie łupnięcia, gdy coraz bardziej klocowata Werbena wskakuje z impetem na nasze łóżko.
Drzwi zatem zostały zamknięte.
Budzi to we mnie głęboki żal, bo lubię się budzić i widzieć Kotę zwiniętą w kłębek w moich stopach. Ale są pewne granice.
A to robią Koty w dzień, żeby nocą mieć siłę:

2 komentarze:

Żaba 24 maja 2009 08:03  

Zamierzam sprawić sobie kijek z gwoździem na końcu, takowy jak mają panowie od sprzątania trawników. Będę nim stymulował te bydlęta podczas dziennych drzemek.
To nie jest zemsta, to walka o przetrwanie.

Olga Cecylia 24 maja 2009 12:04  

Zadźgasz koty...