Maturalne przemyślenia

Pamiętam jeden ze sprawdzianów z liceum. Miał on być przygotowaniem do nowej matury (której ostatecznie nie pisaliśmy), a był analizą wiersza. Nie pamiętam już nawet jakiego, pamiętam, że dostałam z niego dwóję. To był dla mnie ciężki szok. Ja, polonistka z zamiłowania, trzy lata w kółku recytatorskim, zawsze szóstki z interpretacji, czołowe miejsca na olimpiadach - dwa! Byłam w takim szoku, że zaczęłam zamęczać moją polonistkę o popełnione błędy.
Okazało się, że wiersz został przeze mnie zinterpretowany dobrze, ale nie tak, jak zinterpretowała go osoba układająca pytanie i oczywiście podająca potem odpowiedzi. W arkuszu było dosłownie wypunktowane całe (wzorowe) wypracowanie. Bardzo się wtedy bulwersowałam. Bo, jak to? Nie mamy już prawa do samodzielnego myślenia, wyciągania własnych wniosków? Nawet na matematyce nie dostawaliśmy dwój za zły wynik, pod warunkiem, że rozumowanie było poprawne! A tu co? Język polski, gdzie nasze swobodne słowa i myśli miały być nieskrępowane kazamatami odgórnie narzuconych obwarowań, został zakuty w kajdany arkuszy odpowiedzi!
Ostatecznie pisaliśmy starą maturę. Moją pracę sprawdzało trzech polonistów, żeby wychowawczyni nie była oskarżona o postawienie stronniczo oceny celującej. Dlatego żal mi współczesnych maturzystów, którzy nie mają możliwości uruchomienia szarych komórek, ale w ciągu tych 170 minut muszą zgadnąć, co miał na myśli - nie poeta! - egzaminator.
Na poparcie mych słów taki oto, cytując Lubego, "masakryczny" artykulik

2 komentarze:

Olga Cecylia 6 maja 2009 17:20  

U mnie na matematyce za zły wynik było 0 punktów. Niezależnie od rozumowania wcześniejszego.

zuz-anka 7 maja 2009 21:52  

Ja na polskim ostatnio usłyszałam "Nie ufaj swojej inteligencji, musisz mieć jak w kluczu!"
A na matmie jest też 0 punktów za zadanie,jeśli wynik zły.

Szkoła.