Przyprawy z przysadki

Luby lubi sobie żartować o dawnych czasach, kiedy leżał na onkologii i w jakiś sposób ten temat czasem pojawia się w naszych rozmowach. Dziś posądziłam Go o żeńskie pierwiastki osobowościowe, czego nie omieszkał odpowiednio skomentować.
- Kochanie, może i po operacji czegoś ci ubyło - mruknęłam poirytowana po Jego kolejnym mniej czy bardziej udanym dowcipie o nowotworze - ale na pewno nie przybyło ci estragonu... Moment, estragonu?
Luby zaczął rechotać głośno.
- Estragonu mi przybyło! - wskazał dłonią szufladę z przyprawami.
- Cholera, jak żesz się nazywa ten żeński hormon?!
- Estrogen, kochanie, estrogen.

****

Luby zaczął rechotać jeszcze głośniej po przeczytaniu niniejszej notki.
- No co? - speszyłam się - Mea culpa! Mea... mistejka!
- Tua wronga!

1 komentarze:

Olga Cecylia 27 listopada 2009 11:48  

Po czym poznać, że ktoś za dużo czasu spędza w kuchni..?

Jeśli w ogóle w kuchni można spędzać ZA DUŻO czasu.