Koty to dranie, do tego sprytne dranie, dlatego punktualnie o 6 rano zaczynają rozrabiać, żebym tylko wstała i dała im jeść. Wtedy się uspokajają. Koty nie uznają dni wolnych Kleksów, dla nich każdy dzień jest wolny, więc dlaczego dawać Kleksom taryfę ulgową.
Skoro już wstałam, umyłam się i przestałam wyglądać jak zombie ("Braaains...brains!"), postanowiłam zrobić coś konstruktywnego, ale że o 6 rano nic konstruktywnego nie przychodzi człowiekowi do głowy, to ima się różnych dziwnych zajęć. Luby ostatnio śmiał się z książki "Zmierzch", a mnie się dziś rano trafił film na podstawie tejże książki, więc postanowiłam go obejrzeć. To było coś, więc może w skrócie.
Pani niejaka Meyer postanowiła pójść w ślady Pani niejakiej Ani Ryż i napisać sagę o wampirach, która to saga (podobno) zyskała wielką popularność w niejakich Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Filmowcy postanowili zatem (czyż to nie oczywiste?) przenieść to cudo na ekrany kinowe. Nie dowierzając opiniom recenzentów tudzież recenzentek ("Film cudowny, gra aktorska pana Robert Pattinson była niesamowita .. filmowy orgazm! Polecam "), poświęciłam 120 minut swojego porannego czasu i...
Film jest absolutnie, obłędnie zabójczy. Przez pierwsze 30 minut byłam zażenowana (mimo że towarzyszyły mi tylko koty i wstyd mogłam odczuwać co najwyżej przed sobą samą). Zażenowana grą "aktorów" (tzw. młode brytyjskie pokolenie, które nie chce być gwiazdami "jak Angelina Jolie", tylko prawdziwymi aktorami - cytat z odtwórczyni głównej roli w "Zmierzchu"; bawią mnie wypowiedzi dziewczątek, które w swoim życiu zagrały w jednym filmie i porównują się do Angeliny Jolie na ten przykład), zażenowana dialogami, a właściwie ich brakiem, zażenowana brzydotą charakteryzacji głównych (emo)bohaterów i wreszcie manierą a la' Keira Knightley (nieuchronny opad szczeny po każdym wypowiedzianym zdaniu).
Popijałam kwas chlebowy, żałując, że to nie coś z procentami, gdy Edek tłumaczył swojej ludzkiej oblubienicy, że jest wampirem-wegetarianinem i żywi się wyłącznie sarenkami i tym, co upoluje w lesie. Za to "piękna" Iza, żeby się dowiedzieć, co to wampir, musiała przejrzeć Google (oczywiście na Izę nikt nie mówi Iza, tylko wszyscy Bella - śmiech na sali).
Poza tymi istotnymi faktami z życia wampirów, możemy się też dowiedzieć, że:
- wampiry mogą grać w bejsbol tylko podczas burzy i jest to jedna z ich ulubionych rozrywek (WTF?)
- kiedy świeci słońce, wyjeżdżają na piknik, żeby ludzie nie mogli zobaczyć, że ich skóra jest diamentowa (sic!)
- żeby przemienić swoje ofiary, wstrzykują im zabójczy jad
- żaden z nich nie być Lasombra - wszyscy, jak jeden mąż, grzecznie odbijają się w lustrach
- maturę zdają po kilka razy, a jak już zdadzą, to wyjeżdżają do innego miasta
- każdy ma jakieś ciekawe właściwości: Edek czyta w myślach, a jego siostra Kasia przewiduje przyszłość (która oczywiście zawsze może się zmienić)
- wszyscy dobrzy obowiązkowo wyglądają jak emo, wszyscy źli - jak kudłaci bandyci w futrach (rasta, rasta?)
W całym filmie trafiła się jedna (!) scena, na której się zaśmiałam, niemal przez cały czas marzyłam, żeby ten horror (nomen omen) się skończył. Ania Ryż i twórcy WoDa przewracaliby się w grobie, gdyby nie żyli (a życzę im stu lat+), ciekawe, jak reagują na ten gwałt przeprowadzony na żywym organizmie. Dobre czasy Brada Pitta i Toma Cruise'a w roli wampirów odeszły, teraz rządzą... no... Oni. Przy "Zmierzchu" nawet "Królowa Potępionych" i "Dracula 2000" wydają się ambitnymi produkcjami.
Podobno ten film to manifest pokolenia. Mam nadzieję, że nie mojego!
Pokoleniowy manifest?
Autor:
Anna Radzikowska
czwartek, 12 listopada 2009
3 komentarze:
Manifest czego...?! To ja chyba jestem z kompletnie innego pokolenia...o_O
Jesteś, Siostro, o parę lat za stara, żeby się "Zmierzchem" zachwycać. Pchełce współczuję, choć ja oglądam dużo gorsze filmy, aby sobie umilić prasowanie.
Jedno pytanie: dlaczego Bella jest taka podobna do HERMIONY?! Ten sam przodozgryz, te same oczęta.
Prześlij komentarz