Czytałam o DZIKIM Lokatorze, który zadomowił się na balkonie u Niej i Niego. Nie mam arachnofobii, ale pająków nie znoszę, bo to dla mnie pierwszy krok do robactwa, które jest obrzydliwe. Większość witam kapciem w dłoni i żegnam tym samym bardzo, bardzo szybko.
Luby się na mnie złości, bo on kiedyś "wyhodował" sobie takiego dzikiego pajączka, który przesiadywał na monitorze komputera, nazywał się Bonawentura i podobno był uroczym stworzeniem. Jakoś mnie to nie przekonuje, ale teraz wszystkie pająki są dla Lubego wcieleniem Bonawentury, więc ratuje je przed kapciem, wynosząc za okno.
Pewnego dnia w łazience pojawił się pająk. Nie zabiłam go. Nie nazwałam. Siedział za sedesem, a ja usilnie starałam się zapomnieć o jego obecności. Pewnego dnia zniknął i nie wiedzieliśmy, co się z nim stało, dopóki podczas sprzątania nie znalazłam go martwego na butelce "Domestosa" mniej więcej w połowie wysokości.
Zawołałam Lubego. Na Jego twarzy pojawił wyraz absolutnego żalu i rozczulenia, a On pełnym boleści głosem, patrząc na butelkę, skonstatował:
- Próbował poznawać świat. K2 pającków...
K2
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 2 maja 2008
4 komentarze:
Pająki to raczej pierwszy krok od robactwa, a nie do. Zjadają na przykład rybiki, o.
Właśnie! Są pożyteczne i przyjazne, towarzyskie i można na nich polegać!
Żaba: A jeszcze niedawno twierdziłeś, że rybiki są fajne...ech, mężczyźni...
Należy mieć szacunek dla wszelkiego życia - a im to życie ma większe gabaryty, tym większa waga uczynku zwanego eksterminacją.
Pająka nie zabiłam.
A rybiki to zuo.
Prześlij komentarz