Wiatr zmian

Po Jego koncercie czekamy na przystanku na tramwaj. Dobiega do nas Ona... nieco zmachana.
- Wiecie, jest coś cudownie anarchistycznego w przechodzeniu w nocy przez środek skrzyżowania - oznajmia nam, dotarłszy.
- Powinnaś jeszcze zaśpiewać jakiś wojenny protest-song - uśmiechnął się Luby, wspominając chyba część koncertowego repertuaru.
- Na przykład tę... no... - próbuje sobie przypomnieć Ona.
- "Marsyliankę"! - rzucił Luby.
- "Bogurodzicę"? - zasugerował Klucha.
- Nie. "Wind of changes" - przypomniała sobie wreszcie Ona.

0 komentarze: