Przypomniała mi się ożywiona dyskusja (a właściwie ożywiony monolog)połączona z machaniem rękami i głośnym wyrażaniem swego zdziwienia tudzież oburzenia, jaką przeprowadziłam z moim dawnym kolegą z lat jeszcze licealnych. Utrzymana była w nurcie popularnego u mnie ostatnio bezsilnego marudzenia na polskie absurdy prawno-finansowe.
- Bo powiedz mi, dlaczego we wszystkich raportach, we wszystkich krajach, gdzie jest podatek liniowy, nagle tego podatku zaczęło spływać więcej? Dlaczego wciąż się mówi - bardziej i mnie oficjalnie czy naukowo, że obniżenie podatku korzystnie wpływa na publiczne finanse? Bogaci wychodzą wreszcie z szarej strefy i tak dalej...
Prawnik cywilny potaknął bez słowa.
- Zatem skoro tak jest w innych krajach i zostało to udowodnione, i ciągle się o tym mówi, to dlaczego w Polsce nasze władze, jak osły, nie dość, że nie wprowadzą podatku liniowego dla wszystkich, to jeszcze zastanawiają się nad podniesieniem podatku w rok po jego obniżeniu!
- Ponieważ wpływ do budżetu nie byłby odczuwalny JUŻ. A to jest dla nich nie do przyjęcia - wyjaśnił mi Ziomek.
Przypomniała mi się ta rozmowa, gdy trafiłam dziś na TEN artykuł w Onet.Biznes. Może RPO coś wywalczy dla nas, biednych ludków? Mam nadzieję. Inaczej pozostanie mi ekwilibrystyka z podatkiem liniowym w obecnej formie.
Głos nadziei w sprawie podatku
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 10 lipca 2009
0 komentarze:
Prześlij komentarz