Ona przygotowuje obiad, ja sączę herbatkę. Prowadzimy przy tym ożywiona rozmowę o malowaniu paznokci, dochodząc do słusznej, wspólnej konkluzji, że to bez sensu, bo i tak się odpryskuje (poza tym z pomalowanymi szponami nie da się ugniatać ciasta - wniosek mój). Oglądam swoją dłoń:
- A ja mam ładne, mocne włosy i paznokcie. Po babci.
- A ja po skrzypie - stwierdza Ona, wyciskając tabletkę z opakowania.
Skrzyp
Autor:
Anna Radzikowska
wtorek, 4 listopada 2008
0 komentarze:
Prześlij komentarz