Przedwczoraj rozmawialiśmy (to znaczy ja, Luby, Ona i On) przy zwyczajowym niedzielnym śniadanku na temat procederu, który można w uproszczeniu nazwać pisaniem pracy na zamówienie. Ogólna konkluzja była jednoznaczna - godzi to w nasz prywatny kodeks etyczny. Sądziłam, że temat sam się wyczerpał.
Jednak ku memu zdziwieniu dzień później dostałam propozycję napisania właśnie pracy na zamówienie. Tematyka jak najbardziej odpowiadająca moim zainteresowaniom. No i przecież by mi zapłacono! Po moim asertywnym "nie" nastąpił ciąg wyrzutów, na który byłam przygotowana. Bardziej mnie jednakże martwi inna kwestia. Adwersarz w rozmowie nie był w stanie zaakceptować mojego stanowiska i wykazywał kompletne niezrozumienie dla przytaczanych argumentów tak natury moralnej, jak i zdroworozsądkowej.
Na koniec usłyszałam "Ale ty jesteś koleżanka! Przecież to tylko praca zaliczeniowa, a nie magisterka!"
Od eseju się zacznie, na pracy magisterskiej się skończy. Potem się dziwimy, skąd w Polsce tacy "specjaliści".
Moralnie dwuznaczne
Autor:
Anna Radzikowska
wtorek, 15 kwietnia 2008
2 komentarze:
Nie popieram kupowania prac zaliczeniowych i magisterskich, bo to po prostu nie jest uczciwe.
Inną sprawą jest to, że pisanie pracy magisterskiej tak naprawdę niczego nie wnosi i niczego nie uczy (może poza zdolnością szybkiego wertowania literatury).
Zależy jak pisać. Są tacy, którzy pisanie magisterki traktują poważnie, nie odtwórczo.
Prześlij komentarz