Coś optymistycznego

Poniedziałek. Nowy tydzień w pracy. Wyjdę ze swej nory o metrażu 20 m2 i spotkam się z bliźnimi.
Remont jednego z głównych węzłów komunikacyjnych Krakowa. Korki. Tłok w tramwaju i autobusie. Opóźnienia. Muszę biegać po mieście albo korzystać z dobrodziejstwa przesiadek. MPK dba o moje zdrowie i poranny jogging, o który nie umiem się postarać sama.
Zanim skończą remont, zdążę się przeprowadzić na drugi koniec Krakowa. Ale przecież dzięki nowemu Rondu świat będzie piękniejszy, a ludzie szczęśliwsi.
Jest zimno i mgliście. A miało być słonecznie i cieplutko. Ale ile może świecić słońce? Deszcz jest potrzebny roślinkom, żeby szybciej rosły i nam, żebyśmy mogli się przekonać, dlaczego Bóg okazał miłosierdzie i nie uczynił nas Irlandczykami.

Szklanka jest zawsze do połowy pełna. Wystarczy dorobić pustej połowie podłoże quasi-ideologiczne.

1 komentarze:

Olga Cecylia 21 kwietnia 2008 10:46  

Widzę, że wzorem Polyanny grasz w zadowolenie. Chwali się!