Pierwsze wrażenia

Spałam dzis może trzy godziny, więc pierwsze wrażenia mogą być zaburzone zmęczeniem i poranną siarą w ustach, ale:
* hotel rewelacja (jednak apartament robi swoje);
* obsługa - za miła (nie przywykłam jeszcze do tego, że każdy na każdym kroku za mną chodzi i próbuje mi zrobić dobrze na różne sposoby - podobno to zajmuje kilka dni);
* posiłki poranne - na razie trudno ocenić; wypróbowano: owoce (super), kanapka non-veg (dziwna - za dużo szafranu), bułeczka francuska (ciasto francuskie mrożone, więc bez szału), sos niezbyt ostry (ujdzie, choc znowu za dużo przypraw), dziwne kółko a la precelek z masy o konsystencji nadzienia do ruskich pierogów (znowu za dużo przypraw - zabijają cały smak; chyba że to nie ma smaku, więc nie ma co zabijać)
* co mnie zszokowało to paskudna herbata - a może to problem wody, nie herbaty? Oceny podejmę się za kilka dni
Z wczorajszego dnia (a raczej nocy):
* szokujący (wiem, ostrzegano mnie) system poruszania się po drogach; absolutnie nie do opisania przeżycie na granicy zdrowego rozsądku; choć kierowcy nieźle sobie tu radzą, to przypuszczam, że Europejczyk zostałby stratowany w try miga
* po wyjsciu z samolotu miałam wrażenie, że jestem w jakims nieklimatyzowanym, dusznym pomieszczeniu - a to tylko powietrze na zewnątrz
* chyba ze sto razy musiałam pokazywać paszport różnym ludziom - i to tak wielu, że w pewnym momencie chciałam go wyciągać nawet na bramce przy wjeździe na "autostradę"!
* uciekłam służbie celnej (ale o tym sza!)
* ustalone zostało, kto chodzi przodem na wycieczkach (koleżanka zaszczepiona na wsciekliznę)
* wsiadając do samochodu, zapomniałam, że tu się jeździ po angielsku i prawie wpakowałam się na siedzenie kierowcy

Aaaaaa! Co za dziwny kraj! Idziemy zwiedzać miasto, więc odezwę się po wycieczce.

0 komentarze: