Dzień 6. Smak, który przenosi w inne miejsce

Dwa absolutne hity dzieciństwa, z których jeden uwielbiają wszyscy, których częstowałam, a drugi jest lubiany chyba tylko przeze mnie i moją rodzinę.

Pierwszy - home made czekolada, którą mieszaliśmy i kręciliśmy z tatą w niedzielne popołudnia w zamierzchłych czasach Europy podzielonej żelazną kurtyną.

Drugi - wigilijny kompot z suszu z ryżem. Pochłaniany w ilościach nieprzyzwoitych w Wigilie i Boże Narodzenie przeze mnie i mojego brata. Wyjątkowo specyficzny smak - albo go kochasz, albo nienawidzisz.

Zamykam oczy i widzę siebie - małego berbecia przy rodzinnym stole. Lata świetlne stąd.

1 komentarze:

Olga Cecylia 29 listopada 2010 09:13  

U nas kompot z suszu jest bez ryżu.
Uwielbiam!
Niestety nie podziela tego moja rodzina - tak jak kutia, został kompot z suszu wyrugowany z naszej kuchni, bo trzeba było zawsze wyrzucać.
Dodatkową zaletą kompotu jest działanie na żołądek ;-)

Przyznam jednak, że za czekoladą nie szaleję... ;-)