Dzień 4. Coś, co trzeba jeść powoli

W zasadzie: "coś, co trzeba pić powoli".
Gorąca czekolada. Najlepiej w wersji z dużymi połówkami włoskich orzechów. Z czekoladowym ciastkiem. W jesienno-zimowe popołudnia.
Słodka orgia.

5 komentarze:

Kulka 25 listopada 2010 20:26  

Najlepsza w Prowincji na Brackiej... nie byłam tam całe lata świetlne!

Olga Cecylia 25 listopada 2010 21:44  

Dla mnie to jest mit z tą "najlepszą" czekoladą - w każdej knajpie mają taką samą maszynę i taki sam proszek do niej :-P Prowincja ma po prostu Atmosferę :-)
A ostatnio pyszną czekoladę z kokosem i likierem piłam w Bunkrze Sztuki, mrau.

Anna Radzikowska 26 listopada 2010 13:38  

Oj, Olga, nie wszędzie. Przypomnij sobie traumę u Wedla ;)

Z "Prowincji" wyniosłam czekoladę z gęstą czapeczką z bitej śmietany + ciasto czekoladowe, a w "Bunkrze" podawali lata świetlne temu właśnie taką pyszną, gęstą z orzechami.

Te dwa miejsca na czekoladę do mnie przemawiają. Gdzie indziej boję się próbować.

Olga Cecylia 29 listopada 2010 09:11  

Wedel nie ma maszyny do czekolady :-) Tam zaś, gdzie maszyna stoi na barze i miesza, smakuje identycznie, w całym Krakowie i poza nim.

Dieta proteinowa 8 maja 2011 21:33  

Czekolada na gorąco jest smaczna,ale te kalorie.