Czołowo?

Mam paciorkowca. Własnego, ale z miłości do ludzi dzielę się nim z otoczeniem. Otoczenie tego nie docenia, więc wysłało mnie na L4. Po południu zadzwoniła mama, od razu bombardując mnie pytaniem:
- Nic ci nie jest? Bo zderzyły się tramwaje i przeżywam teraz.
- Gdzie się zderzyły? - staram się ogarnąć tę niespodziewaną informację i nie myśleć na chwilę o bólu zatok.
- Gdzieś na Hucie.
- Ale, mamo, ja tam nie jeżdżę.
- Aha, to dobrze. No to pa.
Całe szczęście, że nie mieszkam w Nowej Hucie (choć niedawno usłyszałam, że to żadna Nowa, a już stara Huta). Wracam do zliczania kosztów armatury.

1 komentarze:

Olga Cecylia 13 października 2009 22:46  

Piękny dialog! Czyli do sklepu z ceramiką gastronomiczną jedziemy autobusem? Bo to chyba na Hucie było. Średniej.