Kotus

Nie mogłam spać dziś w nocy, a Kota na dodatek dostała kompletnego wścieku, tak że biegała w szale nawet na sam dźwięk swego imienia. Niemniej, gdy wrócił Luby, byłam już w stanie lekkiego otępienia umysłu. Chyba chciałam mu zrelacjonować pokrótce jej wariactwa, ale jak zwykle o tej porze, bredziłam nieco.
Rano Luby mnie pyta:
- Coś Ty w nocy wygadywała? O jakimś krinosie?
- A bo chodziło mi o to, że Kota wyglądała, jakby zaraz miała zmienić formę z lupusa w krinosa - wymamrotałam, nakładając pastę do zębów.
Luby przyjrzał się krytycznie stworkowi, który właśnie z zawzięciem gryzł sznureczek od mojej tiulowej haleczki.
- Ta. Lupusa. Chyba raczej kotusa.

0 komentarze: