Lotnisko w Balicach generuje wiele sytuacji wartych utrwalenia. Większość z nich przynosi do domu Luby, ale dziś usłyszałam dwie od koleżanki w pracy. Może niekoniecznie dotyczą Balic "in personam", ale na pewno spraw okołolotniskowych.
Anegdotka I - w samolocie znanej i lubianej linii lotniczej (załoga anglojęzyczna):
Pasażer: Przepraszam bardzo, gdzie aktualnie jesteśmy?
Stewardessa (z szerokim uśmiechem właściwym stewardessom): W Brukseli, w Niemczech.
Chwila konsternacji.
Steward (szeptem): Bruksela jest w Belgii.
Stewardessa (wciąż się uśmiechając): Tak, w Belgii.
Anegdotka II - w autobusie krakowskiej linii miejskiej:
Pasażer, nie Polak, stoi i oślim wzrokiem wpatruje się w automat sprzedający bilety, zastanawiając się, czy wybrać: "ulgowe gminne", "ulgowe ustawowe", "normalne", "godzinne", "godzinne ulgowe", "rodzinne", "weekendowe" i jeszcze kilka innych. Kiedy w końcu zdecydował się (pewnie drogą losowania), podszedł do kierowcy, by zadać pytanie o trasę:
Pasażer: City center? City center?
Kierowca: Tak, tylko będzie pan musiał podejść kawałeczek.
Pozostawiam do osobistej refleksji.
Anegdotki made by Balice
Autor:
Anna Radzikowska
piątek, 25 lipca 2008
1 komentarze:
- Którędy do śródmieścia? Bo ja nietutejszy.
- Do śródmieścia - prosto.
- I potem w prawo?
- Albo w lewo.
Prześlij komentarz