"Zapuściłaś się w blogu." Zasłyszane ostatnio...wiem, mea culpa, mea maxima. To wszystko wynik lenistwa, jakie mnie ogarnęło po obronie. Obleśne, totalne lenistwo. Ale wreszcie mam czas na gotowanie. Gotowaniu poświęciłam cały weekend.
Kota jest w siódmym niebie. Bez przerwy bawi się w Tarzana, wspina na firanki i zasłony, buja się na nich, próbuje wyskoczyć przez okno, łapie muchy i zjada je, oblizując się przy tym (obrzydliwe!). Luby jest z niej dumny. Powtarza mi cały czas, że nie musimy się przejmować teraz komarami, a wczoraj chodził z nią po mieszkaniu na rękach i razem łapali insekty! Nie będę się z nimi bawić!
Dobrze, że ona jest mała, a szyba jest szklana i wytrzymuje jej ataki, bo... Jak zwykle przyczaiła się na oknie, często się tak czai, więc nie zwróciliśmy szczególnej uwagi. Ogon zaczął poruszać się szaleńczo, a kuper miarowo - to znak, że szykuje się do ataku. Nic w tym dziwnego, ale po uderzeniu łapkami i nosem w szybę z parapetu poderwał się z wrzaskiem gołąb. Luby był wniebowzięty, podrapał ją po karczku z zadowoleniem, ona z zadowoleniem zamruczała.
- Dobra Kota - mamrotał, uśmiechając się szeroko.
Czekam na dzień, kiedy przegryzie nam tętnice. Nie zrobiła tego dotychczas chyba tylko dlatego, że jeszcze nie umie otwierać lodówki.
Polowanie
Autor:
Anna Radzikowska
poniedziałek, 23 czerwca 2008
2 komentarze:
Dobrze, że pożyczacie nam Kotę na kilka dni. Wreszcie załatwi sprawę pająków, bo On się boi. A czy zjada też mszyce?
Nie wiem, mszyc nie mamy. Ogólnie lubi to, co się rusza, więc pewnie trzeba by jej pokazać, jak się mszyce je.
Prześlij komentarz