Opowiadałam Lubemu, jak do mieszkania wpadł motylek i jak próbowałam go wygonić, a Kota zjeść.
- W końcu zniknął. Nie wiem, co się z nim stało.
- Kota go zjadła - skonstatował Luby, przyglądają się Werbenie ukrytej na Benjaminem i polującej na nas.
- Nie! Pewnie wyleciał!
- Nie, zjadła go. Patrz na jej minę. Wygląda, jakby zjadła motyla.
Wydawało się, że temat się wyczerpał, ale dziś z rana Luby dorwał Kotę i zaczął ja tarmosić.
- Co tam masz? Dawaj, co tam znowu jesz? - wyciągnął jej coś z pyszczka i strząsnął z dłoni z obrzydzeniem - Blee...ohyda, jakaś ćma, czy coś.
Spojrzałam na truchło.
- Aha, to ten motyl z wczoraj.
- Schowała go sobie na później - mruknął Luby z nadal niewyraźną miną.
Motylek
Autor:
Anna Radzikowska
sobota, 9 sierpnia 2008
0 komentarze:
Prześlij komentarz