Zapachy jesieni

Przetwarzam się. W przetwory. Idąc za ciosem (to znaczy chwilowym impulsem pod wpływem pseudo artykułu na Interii), kupiłam z 10 kilogramów owoców i zabrałam się za robienie dżemów. Moje wczorajsze idee fix zaowocowało, nomen omen:
- dżemem jabłkowo-gruszkowym
- dżemem wykwintnym (z jabłek, malin, pomarańczy i przypraw korzennych)
- gruszkami z cynamonem w słodki syropie
- dżemem morelowym (to znaczy brzoskwiniowym w moim wydaniu) z winem i migdałami
- konfiturą jabłkowo-śliwkową (bo mi zostało dużo śliwek)



A także startym do krwi palcem, bałaganem w kuchni i nieszczęśliwymi Kotami, które straciły kontrolę nad tym, co się dzieje w domu i były tym faktem niepocieszone.
Wczoraj rozpoczęłam też proces produkcji nalewki śliwkowej, która na razie zabija zapachem (98%!), a gotowa ma być za sześć tygodni, po licznych jeszcze mieszaniach i innych magicznych rytuałach z użyciem ściereczki do odcedzania i cukru.

0 komentarze: