Kuchenne marudzenie

Wróciłam wczoraj zbyt późno do Krakowa, więc mogłam tylko pomarzyć o jedzeniu dla kotów. A Koty też mogły tylko pomarzyć o swojej suchej karmie. W ramach "karmienia o 18" pokruszyłam im pasztecik do miski. Werbena spojrzała na mnie wzrokiem: "O, matko, ale mi się durny Kleks trafił!". Piołun wyciamkał mięso, a ciasto, w które był owinięty pasztecik, wrzucił do miski z wodą, zaś resztę dokumentnie rozpirzył po całej kuchni. Dziś rano miałam gratisowe zamiatanie.
W ramach porannych popiskiwań i miauczenia dostały po plasterku pieczeni z kurczaka! Sadystyczne bydlęta-szantażyści. A potem jeszcze Luby dał im po plasterku szynki. Myślałam, że Werbena stanie na głowie. Masakra.

1 komentarze:

Olga Cecylia 7 września 2009 17:27  

Nie oni szantażyści, tylko Wy jesteście miętcy!